Z tą autorką spotkałam się już przy czytaniu ,,Szeptem'', które ani cudownie mnie nie oświeciło, ani nie było dobrze napisane. Co najwyżej miało ciekawy pomysł, zmarnowany przez Fitzpatrick. Tym razem jest... jeszcze gorzej niż poprzednio.
Po tym jak byłam świadkiem groźnego przestępstwa, zostałam objęta programem ochrony świadków i wysłana do spokojnego miasteczka na końcu świata. Moje życie rozpadło się na milion kawałków. Nie potrafię się tu odnaleźć. Miałam rozpocząć ostatni rok liceum. Miałam być z chłopakiem, którego kocham, ale zostaliśmy rozdzieleni. Teraz w moim życiu pojawił się ktoś inny – czy mogę mu zaufać? Coraz trudniej jest mi ukrywać uczucia. Coraz trudniej jest też kłamać…
I choć pomysł nie wygląda tak źle to, jednak taki się staje już po jakiś dwudziestu może dwudziestu pięciu stronach, bo niespodziewanie o piątej rano w nowym mieszkaniu, które zapewnić ma bohaterce ochronę, słychać jak ktoś kosi trawnik. Gdy dziewczyna wygląda za okno, oczywiście pada stwierdzenie bez którego chyba nie można stworzyć romansu:
Gdy zatrzymał się, żeby wytrzeć policzek w rękaw, brzeg jego koszulki podjechał do góry, odsłaniając wyrzeźbiony brzuch.
Serio? Czy kiedykolwiek we wszechświecie chłopak w książce przestanie być idealny? Ten tutaj o imieniu Chet kosi trawniki, opiekuje się bratem i niby miał tam jakieś zatargi z prawem, ale bardziej nazwałabym to dojrzewaniem niż poważnymi wykroczeniami. No więc poznanie się pana idealnego z Stellą jest tak sztampowe jak to tylko możliwe. Temu wszystkiemu z początku towarzyszyły również nienaturalne dialogi, których nikt w normalnym życiu by nie wypowiedział. W tej całej sytuacji mocno irytuje mnie też zapominanie o swoim chłopaku. Bo o ile niby myślała o Reedzie to i tak potrafiła całować Cheta. Kto normalnie się tak zachowuje? Jestem pewna, że Stella niezaprzeczalnie jest spokrewniona z Sherlockiem, bo tak momentami się zachowywała. Kumulacja tych wszystkich rzeczy sprawiła, że po pięćdziesięciu stronach przerzuciłam się na czytanie dialogów i tylko najważniejszych opisów. Uważam, że nic nie straciłam.
To taka historia bez fajerwerków. Niby jest ten cały program ochrony światków, ale wcale on nie ciekawił, nie interesowała też ani matka Stelli, będąca narkomanką, ani tym bardziej sama sprawa, która ewidentnie nie jest taka prosta jak się wydaje z początku. Becca momentami próbuje zbudować sztuczne napięcie nagłą bójką, wypadkiem, rywalką czy innymi zdarzeniami, lecz nie robiło to na mnie wrażenia. Takie fanfikowe rozwiązanie na podniesienie temperatury, kiedy moja wręcz się ochładzała. Sami bohaterowie też nie zieją charyzmą. Zbudowani są dość płytko, bo niby mają jakieś sekrety przeszłości, jednak nadal to kim są w czasie teraźniejszym sprawia, iż są tacy jak każdy. Ona, dziewczyna z miasta nagle jest na wsi, w której zaczyna się zakochiwać, a fryzjer za siedem dolarów bez luksusów królewskich nagle nie okazuje się niegodziwością. Za to on to dobry chłopak z sąsiedztwa - tak najłatwiej byłoby go zdefiniować. Pilnuje brata jak pies miski, troszczy się o dziewczynę, najlepiej przyłóż go do serca i dbaj, żeby nie uciekł.
Wszystko toczy się normalnym torem; on ją podrywa, ona nie wie co zrobić... Tak jak w każdej innej książce. Czasy w których romans dla młodzieży był nowością, dawno już minęły, więc logicznie rozumując, wymagania automatycznie wzrosły. Tymczasem Becca chyba zatrzymała się, gdzieś w linii czasowej ze swoimi książkami; zresztą nie tylko ona. Rzuca czytelnikowi okruszek chleba, kiedy on chcę dostać tort z prawdziwą, dużą, czerwoną wiśnią u góry. Jestem bardzo nie usatysfakcjonowana, bo jedyne co faktycznie mi się podobało to krótki moment w końcówce,który autentycznie spotęgował ciekawość. Niestety szybko zgasł, a taka jedna chwila nie sprawi, że książka nagle stanie się wybitna. Zresztą sam fakt, że nigdy nie pamiętałam jej tytułu podczas czytania coś może sugerować...
Nie czytałam jeszcze dobrej powieści tej autorki, więc jeśli chwalone ,,Black Ice'' mi się nie spodoba to po prostu będę trzymała się na dystans od jej twórczości, która zazwyczaj ma dobre koncepcje, ale słabe wykonanie. Takim więc sposobem marnuje dobre pomysły.
To taka historia bez fajerwerków. Niby jest ten cały program ochrony światków, ale wcale on nie ciekawił, nie interesowała też ani matka Stelli, będąca narkomanką, ani tym bardziej sama sprawa, która ewidentnie nie jest taka prosta jak się wydaje z początku. Becca momentami próbuje zbudować sztuczne napięcie nagłą bójką, wypadkiem, rywalką czy innymi zdarzeniami, lecz nie robiło to na mnie wrażenia. Takie fanfikowe rozwiązanie na podniesienie temperatury, kiedy moja wręcz się ochładzała. Sami bohaterowie też nie zieją charyzmą. Zbudowani są dość płytko, bo niby mają jakieś sekrety przeszłości, jednak nadal to kim są w czasie teraźniejszym sprawia, iż są tacy jak każdy. Ona, dziewczyna z miasta nagle jest na wsi, w której zaczyna się zakochiwać, a fryzjer za siedem dolarów bez luksusów królewskich nagle nie okazuje się niegodziwością. Za to on to dobry chłopak z sąsiedztwa - tak najłatwiej byłoby go zdefiniować. Pilnuje brata jak pies miski, troszczy się o dziewczynę, najlepiej przyłóż go do serca i dbaj, żeby nie uciekł.
Wszystko toczy się normalnym torem; on ją podrywa, ona nie wie co zrobić... Tak jak w każdej innej książce. Czasy w których romans dla młodzieży był nowością, dawno już minęły, więc logicznie rozumując, wymagania automatycznie wzrosły. Tymczasem Becca chyba zatrzymała się, gdzieś w linii czasowej ze swoimi książkami; zresztą nie tylko ona. Rzuca czytelnikowi okruszek chleba, kiedy on chcę dostać tort z prawdziwą, dużą, czerwoną wiśnią u góry. Jestem bardzo nie usatysfakcjonowana, bo jedyne co faktycznie mi się podobało to krótki moment w końcówce,który autentycznie spotęgował ciekawość. Niestety szybko zgasł, a taka jedna chwila nie sprawi, że książka nagle stanie się wybitna. Zresztą sam fakt, że nigdy nie pamiętałam jej tytułu podczas czytania coś może sugerować...
Nie czytałam jeszcze dobrej powieści tej autorki, więc jeśli chwalone ,,Black Ice'' mi się nie spodoba to po prostu będę trzymała się na dystans od jej twórczości, która zazwyczaj ma dobre koncepcje, ale słabe wykonanie. Takim więc sposobem marnuje dobre pomysły.
Podstawowe informacje:
Tytuł: Niebezpieczne kłamstwa
Autor: Becca Fitzpatrick
Liczba stron: 424
Data polskiego wydania: 18.05.2016
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Tłumaczenie: Mariusz Gądek
Jeszcze nie czytałam tej książki i jakoś nie mam ochoty, za to na "Black Ice" już od jakiegoś czasu poluję XD
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam ochoty na tę powieść i chyba się nie skuszę :D Pozdrawiam! https://faanbook.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietna skarpeta :P No, a tak serio - nie wiem jeszcze, czy przeczytam. Miałam na nią ochotę swego czasu, ale chyba już mi przeszło.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
Przeczytałam jakiś czas temu, recenzja czeka tylko na opublikowanie, ale podpisuję się pod Twoimi słowami. XD
OdpowiedzUsuńKsiążka miała naprawdę potencjał, ale wyszła katastrofa. ;/ Główna bohaterka to coś strasznego. ;P
joolsandherbooks.blogspot.com
Niebezpieczne kłamstwa według mnie są o wiele wiele lepsze od Black Ice. Niby tylko romans, ale miło się czytało...
OdpowiedzUsuńZaczytanego!
Ja "Black Ice" mam już chyba od półtora miesiąca, ale coś mi się nie chcę czytać. Muszę się w końcu zabrać :\
OdpowiedzUsuńSkarpety - szczególnie w ziemie - zawsze na propsie :D
OdpowiedzUsuńNie mogę na razie porównywać, ale dla mnie w ,,Niebezpiecznych kłamstwach''' bardzo kulał wykon. Choćby te nagłe wypadki itp., by podnieść ciekawość czytelnika, co było bardzo... słabe.
OdpowiedzUsuńDobrze jest wiedzieć, że nie jest się osamotnionym w tym przeświadczeniu :D
OdpowiedzUsuńChociaż na dobrą sprawę, teraz większość młodzieżówek z wątkiem romantycznym, na pierwszym planie tak wygląda - nuuuuuda.
Niby serię ,,Szeptem'' i powyższą książkę mam w planach jeszcze kiedyś przeczytać, ale cały czas z tym zwlekam. Mam właśnie wrażenie, że nic aż tak ciekawego tam nie znajdę, a tylko zmarnuję czas, który mogłabym wykorzystać na inne tytuły. Pewnie w końcu po którąś z tych książek sięgnę, jednak wydaje mi się, że najbardziej przekonuje mnie ,,Black Ice'', czyli to czego jeszcze Ty również nie czytałaś :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! ^^
Obsession With Books
Pierwsze słowa recenzji i już wiem, że nie jest to książka dla mnie. Rozmemłana fabuła? Nie, dziękuję.
OdpowiedzUsuńChyba po nią nie sięgnę. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńA mi się podobała :D Nie piszę może tego tylko dla Ciebie, bo wiem z doświadczenia, że jeśli komuś jakaś książka po prostu nie przypadnie do gustu, żadne pozytywne opinie usłyszane od kogoś tego zdania nie zmienią. Dlatego drodzy czytelnicy bloga, "NIEBEZPIECZNE KŁAMSTWA" SĄ WARTE PRZECZYTANIA! <3 Ja nie znalazłam w nich żadnej wady, no i ta okładka...Magiczna *-*
OdpowiedzUsuńKto się tak zachowuje? Każda książkowa bohaterka! xD odkąd pamiętam czytam w książkach o żeńskich postaciach, które niby mają chłopaka, a po chwili bez pamięci obściskają sie z "bad boyami" i zapominają o bożym świecie xD
OdpowiedzUsuńMam na półce "Black ice" tej autorki i niedługo planuję po nią sięgnąć, gdyż strasznie mnie ciekawi <3 Troszkę się jednak boję, bo black ice jest w sumie w miarę chwalone, ale jej inne książki już mniej :P No cóż...czas pokarze :D
Buziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Nie czytałam i raczej nie sięgnęłabym po nią. Teraz wiem, że nie zrobię tego na pewno
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam "Szeptem" parę lat temu, gdy byłam zdecydowanie młodsza i mniej wymagająca w kwestii książek. Kiedy zobaczyłam "Niebezpieczne kłamstwa" w księgarni, zaczęłam się zastanawiać, czy może znów nie sięgnąć po twórczość Fitzpatrick, ale Twoja recenzja raczej mnie od tego odwiodła ;)
OdpowiedzUsuńWyjdzie ci to na dobre :D
OdpowiedzUsuńA ja jakoś nie mam ich zaskakująco dużo na liście (w sensie tych ''bardzo cudownych bohaterek''). Oprócz tej postaci przypomina mi się jeszcze nieszczęsna Tesa z ,,After'' i Amy z ,,Rywalek'', a tak to pustka :\
OdpowiedzUsuńEee, tam. Czasami można zmienić nieco spojrzenie na daną pozycje :p
OdpowiedzUsuńW tym wypadku nie widzę takiej szansy, ale i tak spytam z ciekawości, co w tej książce było tak oryginalnego, że wyróżnia ją spośród tuzina innych młodzieżowych książek o miłości? Może coś przeoczyłam, przerzucając się wyłącznie na dialogi :D
O ,,Black Ice'' słyszałam naprawdę sporo dobrego, więc próbuje się nie nastawiać na coś złego (a wiadomo, że po dwóch słabiutkich pozycja łatwo byłoby się zniechęcić).
OdpowiedzUsuńNo cóż, kilka lat temu czytałam "Szeptem" tej autorki i które, szczerze mówiąc, nie było jakieś szczególnie odkrywcze i zostałam tylko na pierwszym tomie :) troszkę się nudziłam, ale przebrnęłam :) jednak jeśli chodzi o "Niebezpieczne kłamstwa" to jednak przeczytam, bo zapisałam się do booktoura z nią w roli głównej - jeśli mi się nie spodoba, to chociaż nie będę musiała na nią patrzeć :D ale jeszcze się okaże :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie czytalam jeszcze żadnej jej książki tej autorki. Widać w miarę dobrze postąpiłam. Planuje jednak przeczytać Black Ice i Szeptem. Dzięki za pokazanie tej pozycji. Obserwuje i zapraszam do siebie 👌 http://czytanienalogiem.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuńSama czytałam ,,Szeptem'' jakoś rok temu i wtedy uważałam, że pomysł fajny z potencjałem, ale wszystko zrobiono bardzo powierzchownie. W sumie już mało co pamiętam - taka to była przejmująca literatura.
OdpowiedzUsuńJa właśnie ją mam z Book Toura;możliwe nawet, że bierzemy udział w tym samym :p
Na pewno wpadnę i powodzenia w prowadzeniu bloga ;)
OdpowiedzUsuńJej pojedyncze powieści są dużo lepsze niż seria z której jest znana. "Black ice" bardzo mi się podobała i na pewno sięgnę po również tę książkę mimo niezbyt twojej dobrej opinii. Nie zraziłaś mnie. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
ksiazkowe-recenzje-natalki.blogspot.com
Nie planuje... Wystarczy mi "Szeptem" tejże autorki XD
OdpowiedzUsuńJakoś nie planuję zapoznawać się bliżej z tą autorką. :p
OdpowiedzUsuńMnie też ta historia jakoś do gustu nie przypadła...
OdpowiedzUsuńhttp://dziewczynaopapierowymsercu.blogspot.com/
Tej autorki mam w planach jak na razie "Szeptem". Po Twojej recenzji nie wiem czy sięgnę i po tę pozycję tej autorki. Możliwe, że dam jej szansę, może akurat mi się spodoba?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wszystko zależy od tego, jak wiele młodzieżówek w tym gatunku już czytałaś; jeśli jest ich sporo to brak oryginalności, może okazać się do wyrzygu nudny (tak jak w moim przypadku).
OdpowiedzUsuńMam na półce "Black Ice", ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. A "Szeptem" kompletnie mi się nie podobało, chociaż wszyscy moi znajomi się tą książką zachwycali :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zagubiona w słowach
Autorkę lubię z jej serii "Szeptem", dlatego też dam szansę również tej książce :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Ja już własnie na ,,Szeptem'' się przejechałam, bo dla mnie punkt wyjścia był okey (nawet bardzo dobry, bo coś oryginalnego), lecz później autorka -moim zdaniem - zmieniła to w bardzo schematyczną papkę.
OdpowiedzUsuńPrzypuszczalnie masz rację co do tego, że wszystkie romanse młodzieżowe powielają te same schematy. Mnie jakimś cudem ominął szał na te książki kiedy powinnam je czytać i z sentymentu do starych czasów nadrabiam je teraz. Niebezpieczne kłamstwa mnie nie powaliły, ale były przyjemną lekturą. Serii Szeptem nie znam, ale Black Ice była naprawdę fajna i gorąco polecam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://the-book-huntress-reviews.blogspot.com/
lubię książki dla młodzieży, ale romanse jakoś nie są dla mnie zazwyczaj...
OdpowiedzUsuń