Jeśli nie słyszałeś jeszcze o najnowszym projekcie telewizyjnym, który dorównywać miał choćby ,,Sherlockowi'' to może oznaczać trzy rzeczy: nie oglądasz telewizji, od wakacji unikasz Facebooka i Youtube, albo masz niezwykłe szczęście. W każdym razie trochę ci zazdroszczę. O ,,Belle Epoque'' głośno wszędzie, więc oczywiście nie mogłam odpuścić sobie obejrzenia choćby pierwszego epizodu. Zanim to nastąpiło, muszę się jednak do czegoś przyznać... Przed premierą miałam nikłą (ale jednak) nadzieję, że naprawdę będzie to coś, czym będzie można się poszczycić, co nie udaje serialu kostiumowego, tylko nim jest, lecz już w dniu emisji pierwszego odcinka opinie jakie o nim wyczytałam były co najmniej... złe. No ale dobrze, nie przedłużajmy już i powiedzmy, dlaczego ,,Belle Epoque'' jest takie, a nie inne w siedmiu grzechach głównych.
1. Niezgodność historyczna
W Krakowie przedstawionym w ,,Belle Epoque'' wszystko jest czyściutkie i wykrochmalone. Nikt nie ma choćby nadszarpniętego rękawa u marynarki, ani zagięcia na płaszczu. Tu nawet niziny społeczne są jak spod igiełki! Może profesjonalistą w dziedzinie historii nie jestem, ale kojarzę, że tamte czasy to wykwitnę oraz piękne stroje, ale także brud i ubóstwo, które tak-jakby z Krakowa magicznie wyparowało. Nie wspominając już wygląd wszelkich witryn czy szyldów, który świeci nowością i choć ktoś rozsypał trochę siana na wybrukowaną drogę to nie wystarczyło. Pomijając już fakt zbędnego profesjonalizmu, pozostaje także kwestia kobiet. Jedna z przyjaciółek Jana - głównego bohatera - to kobieta nauki, jeździ na rowerze, chodzi w spodniach i ogólnie stoi ramie w ramie z mężczyznami. O ile dwa pierwsze zachowania można połknąć tak trzecie... Nie ma mowy. Powinno tu być widać gołym okiem pozycję płci pięknej, która w obliczu mężczyzn była o wiele niższa. Tymczasem tu problem nietolerancji właściwie nie istnieje.
2. Mylne pojęcie dedukcji
Ktoś kto ogląda Sherlocka definicje dedukcji może objaśnić w ciągu pięciu minut, więc wprowadzanie w błąd cholernie kuje. Tym bardziej, że ten serial krzyczy ,,Porównuj mnie do pana o inicjałach SH!''. W takim obliczu twierdzenie, że dedukcja to rozwiązanie zagadki zasługuje o pomstę do nieba i pytanie czy ktokolwiek z scenarzystów, kiedykolwiek oglądał brytyjskiego ,,Sherlocka''.
3. Aktorstwo
Aktorstwo najczęściej polega na recytowaniu swoich tekstów, a wszystko to z taką sama niską intonacją. W momencie, gdy biedny Jan szuka wskazówek i chodzi od faceta do faceta, którzy niskimi, prawie takimi samymi głosami opowiadają mu co wiedzą, przypominało mi to gimnazjalne przedstawienia. Szczególnie główna postać grana przez Małaszyńskiego jest tragiczna. Zero emocji, charyzmy czy zabawy głosem. Do tego uprawia dzikie seksy w gaciach i ja naprawdę rozumiem, że można, ale to tak jak z spaniem w wannie. Można, ale po co? Żeby nie było tak do końca negatywnie znalazło się też kilka jasnych punktów, a właściwie aktorów, którzy jako-tako dają radę.
4. A pro po jasnych punktów... - światło
To kolejny zarzut, który przeszkadzał nie tylko mi, czyli nadmierne oświetlenie. Wyglądało to jakby ktoś obejrzał ,,Taboo'' (serial, który światła ma naprawdę mało) i postanowił ,,My do czegoś takiego nie dopuścimy!'', więc w efekcie mamy światła na dwa seriale.
5. Kartonowe dialogi
Moim faworytem w tej kwestii oraz doskonałym przykładem dialogu jest scena, gdzie Jan prosi inspektora policji o akta poprzednich spraw. Wówczas następuję taka o to wymiana zdań:
Bohater: Proszę mi dać akta morderstw i zaginięć z ostatniego roku.
Inspektor: A kim pan jest ?
Bohater: Nikim.
Inspektor: A kim pan jest ?
Bohater: Nikim.
Po takiej wymianie zdań mamy dramatyczną scenę, gdzie bohater wychodzi, a inspektor i tak każe podwładnemu dać mu wspomniane akta. No i powiedzcie mi, po jakie licho te całe przepychanki oraz udowadnianie, że Jan nic nie znaczy? Bardzo fascynujące jest także wpychanie nazwiska głównej postaci, gdzie tylko się da, bo ono takie ładne i egzotyczne. Za każdym razem mówią do niego za pomocą pełnego nazwiska, czyli panie Edigey-Korycki.
6. Dźwięk gdzieś się podział!
Pomijając już kwestię słabej dykcji, momentami głos rozpraszał się tak, że dosłyszenie co oni mówią było trudne. Podobno to problem wszystkich polskich produkcji - niezależnie od formatu. Niedługo będzie trzeba prosić o napisy do rodzimych materiałów, aby wiedzieć o co chodzi.
7. Zagadka rozwiązana w pięć minut
Kobiety giną w różny sposób - spalenie, obcięcie głowy. Łączy je tylko niepozorny liść palmy. Inspektorzy nie za bardzo wiedzą z czym mają do czynienia, po czym przychodzi Jan i rozwiązuje wątpliwości niemalże natychmiast, co wyglądało co najmniej nienaturalnie i choć nie powiem sam pomysł na zbrodnie, która podszyta była nienawiścią do religii i własnie w religii trzeba było znaleźć odpowiedź był ciekawy, tyle właśnie rozwiązanie mierne.
Na osłodę powiem, że jest jedna rzecz, która im wyszła - stroje. Jak mówiłam momentami za ładne i zbyt proste, ale nadal pozostają mocną stroną ,,Belle Epoque''. I to by było na tyle tych pozytywów. Niezaprzeczalnie nie jest to arcydzieło. Chyba nawet taki ,,Ojciec Mateusz'' ma wyższy poziom, bo on niczego nie udaje. Nie mówi, że będzie nowym ,,Sherlockiem'' (tego akurat nikt chyba nie brał na poważnie), nie twierdzi, że zastąpi ,,Ripper Street'', a tym bardziej nie staje w szranki z ,,Taboo''. To jest ten wielki problem, który mam z ,,Belle Epoque''; twórcy próbują przekonać, że stworzyli coś na miarę zachodu, tymczasem nie mogą nawet im butów wiązać.
Skwituje to wszystko jednym zdaniem... Jaki kraj taki Sherlock.
Ale marudzisz ostatnio, o matko xDDDD
OdpowiedzUsuńNie oglądałam tego i jakoś nie mam zamiaru, już zwiastun śmierdział mi szmirą, a zwykle mój szósty zmysł się w tej kwestii nie myli, za co serdecznie mu dziękuję ^^
"Kartonowe dialogi"- to sformułowanie jakoś strasznie mi się spodobało, więc pewnie będzie to moje słowo na niedzielę. No dobra, dwa słowa.
Co do tych nazwisk - akurat w to można uwierzyć, jeżeli się nie mylę, to w czasie, do którego nawiązuje serial, właśnie w ten sposób zwracano się do ludzi. Całym nazwiskiem i zawsze per Pani, Panna, Panie itp. Podobnie w Rosji, ale co ja tam się znam. Ze mnie taki historyk jak rarytas z wietnamskiej pangi hodowlanej.
Niestety do tego serialu nie zachęciło mnie nic. Ani klimat, ani czasy, ani kostiumy, ani fabuła, ani pomysł, ani koszmarna broda Małaszyńskiego. Nie bardzo mi przykro z tego powodu.
Ja się bardzo cieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że ma powstać polski serial podobno historyczny. Jednak obejrzałam pierwszy odcinek i czar prysł. Pomijając już kwestie czysto techniczne, które się nie udały, najbardziej zirytował mnie brak jakiejkolwiek archaizacji w języku bohaterów. Wypowiadali się oni tak, jak w każdym innym polskim serialu! Dodatkowo ta wszechobecna "czystość"... Jak to trafnie stwierdziła moja mama, która oglądała "Belle Époque" ze mną - historyczne w nim były tylko stroje 😉
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja pierwszego odcinka. Ja po obejrzeniu mam podobne odczucia, czegoś zabrakło... W wolnej chwili zapraszam do mnie na czytanienaprawdeuzaleznia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHahaha nie sądziłam, że to AŻ takie słabe. Chociaż ocena 3,6 na filmwebie powinna mi powiedzieć co nieco o tym serialu... Zdecydowanie nie moja półka jeśli o to chodzi, zostanę przy Taboo.
OdpowiedzUsuńMiałam bardzo podobne spostrzeżenia, szczególnie jeśli chodzi o czystość i uważam, też mi się nie podobało, że zagadka rozwiązana w 5 minut, została przedstawiona w długim odcinku :) Dokładnie, najbiedniejszy z trzech zaborów, a wszystko świeci, no i kobieta chemiczka równa mężczyźnie... Pozdrawiam! https://faanbook.blogspot.com/2017/02/25-ksiazkowych-faktow.html
OdpowiedzUsuńsorki za niepoprawne zdanie, ale nie sprawdziłam i nie chcę korygować :D
OdpowiedzUsuńJa obejrzałam kawałek pierwszego odcinka, bo musiałam jeszcze zrobić parę rzeczy na ostatnie zaliczenia. I jakoś to mi tak nie przypadło do gustu, chociaż lubię takie klimaty, dosyć mroczne, zagadki, tajemnice, morderstwa, symbolikę... ale cóż. Zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami i chociaż nie widziałam i nie słyszałam o promowaniu tego filmu - bo nie mam TV, to sama doszłam do wniosku, że to jest coś bardzo stylizowanego na Sherlocka... ale cóż, nie ta ekipa i nie ten scenariusz :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ktoś porównywał Belle Epoque do Sherlocka? Pierwszy raz się z tym spotykam. Oglądałam pierwszy odcinek BE i... nawet mi się spodobało. Przyjemnie się to oglądało i tyle. Ale ja jestem przeciętnym widzem, który raz, że nie ogląda seriali a jedynie chińskie bajki i się nie zna, a dwa, że nie zwraca uwagi na szczegóły, ale na całość. Może dupy nie urywa, ale oglądało się przyjemnie. I będę kontynuować oglądanie, chociażby dla tych przepięknych neoromantycznych strojów. <3
OdpowiedzUsuńObejrzałam dopiero jeden odcinek i podsumowując mogę to określić tak: śmiałam się i zastanawiałam czy to Sher czy rowerzysta (takie samo porównanie jak ty miałam - magia). Jednak będę kontynuowała oglądanie serialu. Czasami warto się pośmiać. A to że sprawy nie są skomplikowane sprawia, że sama mogę być detektywem i szybko rozwiązać zagadkę. Idealny sposób na relaks jak dla mnie!
OdpowiedzUsuń0. Ocenianie serialu po jednym odcinku - odważne.
OdpowiedzUsuń1. To nie jest serial historyczny, lecz kostiumowy, więc siłą rzeczy pewne niezgodności zostaną dopuszczone na rzecz fabuły.
2. W którym miejscu ten serial udaje, że jest "Sherlockiem"? A którą jego wersją? Częściej padały porównania do "Ripper Street".
3. Tu się zgodzę - brak dobrego aktorstwa. Nawet Lubos wypada średnio.
4. A ja lubię jak jest jasno plus drobny aspekt techniczny - różne telewizory mają różny kontrast.
5. Przytoczony dialog jest raczej efektem złego montażu. Serialowi towarzyszy książka, gdzie cała ta scena jest lepiej pokazana i to "Nikim" ma tam uzasadnienie. I tylko Jedlinek używa pełnego nazwiska, choć też nie zawsze.
6. Ja nie miałem problemu z dźwiękiem.
7. To jest typowy "procedural" - tu rozwiązanie znajdą w pięć minut. Choć lepiej by było gdyby znalezienie mordercy matki było głównym wątkiem sezonu.
Mi też za bardzo nie przypadł do gustu pierwszy odcinek. Mam wrażenie, że scenarzyści trochę się boją zapędzić widza w kozi róg i trochę pobawić się domysłami, mylnymi tropami i tym wszystkim co jest niezbędne do tego, by zaciekawić widza i go zmylić... no cóż zobaczymy co dalej :) czekam na drugi odc i narazie jeszcze nie skreślam serialu. Obejrzałam go głównie dla Eryka Lubosa, którego uwielbiam !
OdpowiedzUsuńTeż skusiła mnie wszechobecna reklama i według mnie stwierdzenie, że "Jaki kraj, taki Sherlock" idealnie pasuje :) Pomijając wszystko, najsłabszym punktem jest gra aktorska. Emocje jak na grzybobraniu po prostu... Zastanawiałam się, czy może dać szansę temu serialowi, ale nie jestem przekonana
OdpowiedzUsuńWidziałam tyle reklam tego serialu, że sama uwierzyłam w to, że może być to naprawdę dobra produkcja, jednak po obejrzeniu pierwszego odcinka, podobnie jak ty bardzo się zawiodłam. Najbardziej przeszkadzały mi sztuczne dialogi, brak emocji u bohaterów, światło, które psuło cały nastrój oraz szybkie rozwiązanie zagadki, w którą nawet nie zdążyłam się zaangażować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Pozwól, że też odniosę się do twoich wypowiedzi numerami, bo tak będzie łatwiej ;)
OdpowiedzUsuń0. Zazwyczaj sama nie pochwalam recenzowania seriali po jednym odcinku i daje im cały sezon, ale nawet kilka, jeśli widać progres w fabule itp.. Tutaj jednak było tak cienko, że tego polepszenia nie oczekuje, bo aktor, który grał od początku źle, później raczej nie wzniesie się na wyżyny.
1. Tutaj się nie zgadzam, bo taki rzeczy jak uniżanie kobietom, powinny być zarysowane i nie musi to zajmować całego czasu antenowego. Wystarczyła jedna sekwencja i już było by spoko; tak np. jest w ,,Houdini&Doyle''. Nie wiem czy oglądałeś, dlatego powiem tylko, że tam była kobieta policjantka, więc sytuacja podobna. Wrzucono już w pierwszym odcinku jakieś zdanie, przez co było widać nieprzychylność inspektora do tamtej właśnie policjantki. Góra dwa zdania i już mamy odpowiedni zarys, który później można rozwijać, albo i nie.
2. Musiałabym się teraz naszukać, ale pojawiło się - gdzieś w lipcu/sierpniu - dużo materiałów, gdzie sugerowano, iż to będzie polski ,,Sherlock''. Ten z Cumberbachem.
4. Tutaj nie ma co dyskutować - kwestia gustu. Dla mnie trochę ciemności, brudu i przydymienia dodaje klimatu. Wówczas całkiem inaczej można by było odbierać Kraków.
5. Może montaż coś by poprawił. Nie chcę się wymądrzać, bo nie wiem. Jednakże dla mnie ta scena było zwyczajnie śmieszna, a chyba nie o to chodziło scenarzystom. Napomniałeś tu o książce; ona powinna być tylko dodatkiem, a nie tłumaczyć mi, jak to miało wyglądać i co miało oznaczać.
7. Oglądam kilka proceduralni i nigdy rozwiązanie sprawy nie trwa pięciu minut. Poza tym przydałby się motyw, którego tu nam nikt nie przedstawił. Zgodzę sie, że gdyby morderca matki był sprawą sezonu, która toczy się, gdzieś w tle, byłoby to sensowniejsze i dało powód Janowi, aby zostać.
Ja do ,,Taboo'' muszę się dopiero zabrać :D
OdpowiedzUsuńOj tam, nie ma czym się przejmować. Wiem o co chodzi ;)
OdpowiedzUsuńZagadka nie dość, że rozwiązana w pięć minut, to jeszcze nie znamy pobudek mordercy.
Też bardzo lubię klimaty, które wymieniłaś. Dlatego całym serduchem polecam coś brytyjskiego. Tam w serialach kostiumowych jest brud, mrok i nie omijają tak ważnych kwestii jak zarys obyczajowo-kulturowy, jaki wówczas panował.
OdpowiedzUsuńJa może obejrzę jeszcze z dwa odcinki, aby zobaczyć czy coś będzie lepiej, ale pewnie nie dotrwał zbyt daleko, bo zwyczajnie szkoda mi czasu. W kolejce za dużo, dobrych seriali ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, takie porównania padły. A najlepsze były pytania na końcu tych artykułów, czy ktoś z naszych rodaków przebije Cumberbacha... Nie mam nic do dodania w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, w końcu to serial komercyjny...
OdpowiedzUsuńEryk Lubos był tym jaśniejszym punktem serialu, choć też wydaje mi się, że ten facet potrafi trochę więcej niż pokazuje.
Ja planuje jeszcze max.2 odcinki, ale dłużej raczej nie pociągnę. Tobie też radzę zobaczyć jeszcze jeden/dwa epizody dla rozeznania, czy coś w ogóle poprawiło się.
OdpowiedzUsuńWiesz, jak ktoś mówi do ciebie ,,polski Sherlock'' to nadzieja jakoś sama się rodzi. Szkoda, że później oglądasz odcinek i czujesz się tak jakbyś spadła z dwudziestego piętra twarzą na beton :\
OdpowiedzUsuńOglądałam, troszkę się napaliłam a tutaj klops. Mam podobne odczucia. Kolory były dla mnie za jaskrawe, też miałam wrażenie, że tego światła było za dużo. Też mi się nie podobało, że było wszędzie czysto a nawet kurtyzany wyglądały jakby przed chwilą wyszły od krawca. Dialogi bez sensu, a sama zagadka... jakaś taka miałka. Nic się nie działo, zero emocji. Bardzo mi się nie podobał Małaszyński. Po prostu nie psuje do tej roli. Przydałby się ktoś, na kogo się patrzy i myśli "on ma jakąś zagadkę", kogoś tajemniczego, z charyzmą. Małaszyński po prostu ma "za miłą" twarz, Nie nadrabia też warsztatem. Co jak co, ale tutaj wyszedł "drewniano". Jedynie podobał mi się Lubaszenko z tym swoim zarostem. Epicki był :P
OdpowiedzUsuńPomyślałam, że się nie znam. Telewizji nie oglądam, seriali też nie. Popatrzałam na inne recenzje i wrażenia innych są takie same.
W życiu bym na to nie wpadła. Chociaż może dlatego, że Sherlock jest mi kompletnie odległy - nie znam książek, nie znam serialu, samą postać kojarzę jedynie z opowieści (uczestnicząc chociażby w Pyrkonie nieciężko się na niego natknąć).
OdpowiedzUsuńRównież się napaliłam, bo raczej nie wychodzę z założenia, że polskie=złe. Jednak, bardzo się rozczarowałam. Mnie najbardziej przeszkadzało, że czułam, że hmmm... jakby to powiedzieć :P Czułam, że aktorzy grają, że są w XIX wieku, a nie, że jestem razem z nimi w XIX wieku. Wszystko wydaje mi się oparte na stereotypach i zupełnie niewiarygodne. Szkoda!
OdpowiedzUsuńpewnie tak zrobię, bo nawet Grey'a nie porzuciłam w nadziei, że jednak w kolejnych tomach będzie lepiej :p
OdpowiedzUsuńWłaśnie dołączyłam do Netflix i zobaczyłam, że tam też są ciekawe seriale i na razie mam zamiar w to brnąć :D Na liście jest już Twój ukochany... główny bohater! :)
OdpowiedzUsuńBo tutaj... porażka. Myślałam, że już od tego powoli odchodzimy... ale to wygląda tak, jak by serial powstawał... szybciutko, szybciuteńko...
Właśnie miałam zacząć to oglądać, ale jako, że jeszcze sesja trwała, to nie znalazłam czasu - niektórzy znajomi mówili, że całkiem spoko, inni, że właśnie słabe. I tak teraz, po przeczytaniu jeszcze "Najdłuższej nocy", która bardzo mi się podobała, chciałam obejrzeć ten serial. Jednak trochę mój zapał po tych rzeczach, jakie tutaj znalazłam, opadł. I może zerknę nawet z ciekawości, ale nie będę się tak napalać. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania.
http://chaosmysli.blogspot.com
Wytrwać Greya to już coś :D Ja nie dokończyłam nawet pierwszego tomu, tak bardzo denerwował mnie język.
OdpowiedzUsuńNetflix <33
OdpowiedzUsuńMiałam testować darmowy miesiąc na ferie, ale w końcu znalazłam jakieś seriale, których tam nie ma, w między czasie weszły jeszcze inne serwisy i tak jakoś Netflix zszedł na drugi plan, jednak dalej po cichu zazdroszczę :D
Sam zamysł na zagadkę mi się podobał -trochę symboliki itp., więc to nie wyszło źle. Raził jednak braw motywu, bo wyszło na to, że koleś sobie tak o zabijał i tak o postanowił się wzorować na męczennicach No i te rozwiązanie... Klapa, nad klapy. Za to Małaszyński to taki aktor, którego twarz kojarzę, bo gdzieś się tam kręci, ale nie widziałam go w żadnym serialu/filmie. Nie wiem kto go zatrudnił, ale też uważam, że powinni wziąć kogoś innego, a najlepiej jakby przestali przyjmować wiecznie te same twarze.
OdpowiedzUsuńJedyny plus tego serialu (choć może minus zarazem) to fakt, że w godzinie swojej emisji jest najpopularniejszy, a to może zmusić inne stacje do stawianie na inne, polskie produkcje nieco ambitniejsze od tego co zazwyczaj leci. Piszę ''nieco'', bo jednak to nadal nie jest serial warty zachodu czy taki, który mógłby się w jakiś sposób z tamtejszymi produkcjami mierzyć.
OdpowiedzUsuńTak też to mi przeszkadzało. Cały serial rozmyślałam co będzie z tym liściem palmy i dlaczego akurat te męczennice. A wyszło na to, ze bogacz sobie wymyślił sposób na nudę.
OdpowiedzUsuńBardzo czekałam na ten serial, bo po Pakcie, Belfrze, Prokuratorze czy Głębokiej Wodzie uwierzyłam, że da się w Polsce robić dobre seriale. Przed premierą przeglądałam kadry z planu i pomyślałam sobie - niezły klimat, chyba nie może być źle. Niestety pierwszy odcinek przyniósł rozczarowanie. Wszystko jest jakieś płaskie, nie zgrywa się w jedną całość. Brakuje mroku, dreszczyka emocji. Plejada świetnych aktorów, a jakieś to wszystko sztuczne. Niestety zamiast drugiego odcinka włączyłam Netflixa ;)
OdpowiedzUsuńTen serial jest po prostu zły. W każdym aspekcie...Napisałem ostatnio dwa posty na ten temat i zgadzam się z twoją opinią.
OdpowiedzUsuńPodsumowanie genialne <3 odnośnie serialu, jeszcze nie miałam okazji oglądać tego 'dzieła'. Po prostu brak czasu, chociaż, nie ukrywam, narobiłam sobie niemałych nadziei, że mogłoby to być coś dobrego. Tymczasem... Dobrze, że do ciebie trafiłam, to chociaż moje oczekiwania i zawód będzie (o niebo) mniejszy ;)
OdpowiedzUsuńMnie też te kadry dały jakąś nadzieję, bo wyglądały naprawdę dobrze (i nawet nie dawały tak po oczach światłem), a później się okazuje wszystko takie rozmemłane... Koniec końców, też nie obejrzałam drugiego epizodu :p
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej dobrnąłeś do drugiego odcinka, ja jakoś dałam sobie już spokój... Nie ten poziom.
OdpowiedzUsuńSto razy lepiej obejrzeć Taboo, Peaky Blinders, The Knick, The Legend albo Sherlocka... Niestety Belle Epoque zawodzi na całej linii.
OdpowiedzUsuńNie mam ochoty na ten serial. Na razie zagłębiam się w ,,Serię niefortunnych zdarzeń". :D
OdpowiedzUsuńPodobno ,,Seria niefortunnych zdarzeń" świetna, aczkolwiek mnie jakoś do niej nie ciągnie, mimo opinii i Netflixa, który jednak z dobrych produkcji słynie. Póki co skłaniam się ku nadrabianiu moich kilkuodcinkowych zaległości :p
OdpowiedzUsuńHaha, jaki kraj taki Sherlock <3 a mnie się podoba, że w takim kraju jak nasz pomyśleli, żeby nie robić milionowych gliniarzy, w-11 czy innych detektywów, tylko coś fajnego, z nutką historii :D
OdpowiedzUsuń