sobota, 9 lutego 2019

Netflixowa koncepcja Sherlocka, czyli dlaczego Netflix wcale nie zwariował.

Poprzedni rok na blogu był raczej mizerny – bo właściwie od sierpnia mnie tutaj nie było. Pół roku nieobecności minęło i palce zaczynają już świerzbić, żeby do pisania wrócić, bo przecież Tom Hardy tak ładnie występuje w ,,Venomie”, Netflix bierze się za Sherlocka, a ja dorwałam kolejny półtuzin brytyjskiej klasyki, więc jest o czym pisać. 

Stagnacja ma jednak to do siebie, że nie jest łatwo od razu ruszyć z kopyta, dlatego postanowiłam zacząć od czegoś przyjemnego, a nic nie jest dla mnie tak relaksujące, jak mówienie o Sherlocku. Przywitajcie więc krótki tekst na temat tego, dlaczego Netflix wcale nie zwariował.

Całkiem niedawno, bo w grudniu, do sieci przedostała się informacja, że Netflix również chciałby wyprodukować swoją wersję Holmesa. Z punktu widzenia biznesowego wydaje się to opłacalnym ruchem, gdyż detektyw wciąż jest popularny, a jednocześnie nikt już nie ma ,,monopolu” na Sherlocka. Oczywiście Sherlocków nadal jest kilku, jednak żaden nie dominuje w ogólnej narracji tak, jak to robił ten brytyjski kilka lat temu. Głosy niezadowolenia (bo kontrowersje to jednak za duże słowo) pojawiły się w momencie, kiedy zdradzono, jak ma wyglądać fabuła potencjalnego serialu; jak donosi Radio Times detektyw miałby być narkomanem, przywłaszczającym sobie sukcesy dzieci, które rozwikłują różnorakie zagadki. 
Tutaj pojawia się dla wielu duży problem. No bo jak to Sherlock narkomanem? Sherlock biedakiem? Pojawiają się tacy, którzy z góry mówią o serialu ,,parodia”. Mamy dwie strony medalu – Netflixa i fanów. Z strony Netflixa motywacje wydają się oczywiste – pieniądze. I choć jeden z scenarzystów zapewnia, że jest to jego projekt marzeń, który czekał na zrealizowanie dziesięć lat, to nikt chyba nie bierze tego 100% na serio (,,It’s my dream project and my oldest idea [I’ve been pitching it for ten years]”). Nie ma też co piętnować firmy, bo ani nie jest to zjawisko złe, ani odosobnione; tzn. nie tylko Netflix żeruje na pieniądzach. Każda duża firma produkująca kulturę w pewnym momencie próbowała coś ugrać – w ostatnim czasie choćby Hulu i HBO odcinało swój kupon,  angażując piękną Yûko Takeuchi do roli detektywa. Niektórym się to nie spodobało, bo ,,hurr-durr, lewacka propaganda”, a inni podeszli do serialu na trzeźwo, obejrzeli pilota i ocenili. 

Problem odbiorców z Sherlockiem–biedakiem czy Sherlockiem–narkomanem momentami wydaje się zabawny. W końcu Conan Doyle też opisywał, jak Sherlock zażywa kokainę; później ten wątek skończył się jakoś dziwacznie i nigdy nie wrócił, ale jednak istniał. W wersji BBC (którą niektórzy uważają za istny klasyk, którego podważyć nie można, bo inaczej wszechświat zniknie) Brytyjczyk nie dość, że ćpał to i bywał w miejscach niezbyt czystych i ładnych. Niepokoje widzów nie istnieją jedynie na linii ,,mój Sherlock’’ vs bród i ubóstwo. Tu częściej chodzi o zestawienie mojego wyobrażenia postaci z obcym wyobrażeniem. I może jeszcze z lekkim strachem, że ktoś zaburzy tą moją idealną wizje. Można to wyśmiewać albo bagatelizować, ale gdyby się tak zastanowić to chyba dla większości jest to uczucie znajome. Żeby nie szukać daleko, Doctor Who miał zostać kobietą? O mój Buszu, las się pali! Iris Elba może zostać Bondem? ,,AMERYKANIE wszęfzie wepfno sojich!!11!’’. 

Pomysł Netflixa jest ryzykowny, bo uderza o bardzo mocne (i jeszcze świeże) sympatie widzów, ale z drugiej strony jeszcze w 2010 r. ryzykownym posunięciem było obdzieranie detektywa z jego naturalnego środowiska czy XIX-wiecznej fajki, której nie dało się w logiczny sposób przenieść do współczesności. Dwa lata później też sporą odwagą można było nazwać zrobienie z Watsona pani Watson, co zresztą też nie wszystkim się spodobało.

Nie wiem czy nowy Sherlock się uda. Szczerze mówiąc jestem chyba tym głosem, który cicho szepcze ,,nie wyjdzie’’, ale z drugiej strony głupotą byłoby nie spróbować, bo jeśli Sherlock będzie stał w miejscu to zrobi się z niego okropnie nudny archetyp przeszłości. Nikt tak jak Holmes nie potrzebuje wychodzenia poza schemat i popkulturowej świeżości – w końcu jeśli za coś detektywa pokochaliśmy to za jego awangardę oraz nietypowość.


12 | dodaj komentarz

  1. No ciekawa jestem tego netflixowego Sherlocka. Ja długo przekonywałam się do tej najnowszej uwspółcześnionej serialowej wersji, ale w końcu się udało. Z kolejną wersją tego bohatera może być podobnie - przynajmniej u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to wszystko z opóźnieniem odbieram i przyznam, że pierwszy raz słyszę o tej wersji netflixowej, ale nie mam nic przeciwko, a wręcz z chęcią bym obejrzała. Niedawno zabrałam się za serial z BBC, a "Księgę wszystkich dokonań" mam już za sobą i muszę przyznać, że to naprawdę świetne uczucie śledzenie jednej historii w dwóch wersjach. Zwłaszcza "Pies Baskervillów" zrobił na mnie ogromne wrażenie, bo zastanawiałam się jak przedstawią tę historię we współczesności, a wybrnęli z tego i to bardzo dobrze! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem pewna czy przekonam się do takiej wersji. Zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem zakochana w Benie i jego interpretacji Sherlocka. Obojętnie jak Netflix to zrealizuje, gdzie osadzi Sherla, to dla jedynym dobrym wyborem będzie 9 odcinków i jeden kinowy Sherlok grany przez Bena. Nawet Robert tak mi sie nie spodobał jak właśnie ten z BBC ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Robert nie grał – on po prostu był sobą. Dlatego też wersja z RDJ jest taka lekka i rozrywkowa; niby dzieją się tam jakieś dramaty, (z tego co pamiętam) jest nawet kilkukrotnie zagrożenie życia, ale nadal wszystko jest takie niezobowiązujące, bo wszystko wygrane jest na lekkich nutach. Z jednej strony jest odświeżająco, miło chrupie się przy tym jedzonko, ale brakowało mi przy tym jakiegoś tupnięcia (dramatyzmu). Taki trochę Sherlock bez Sherlocka (równie dobrze to mógłby być XIX-wieczny Iron Man)... Z tego też powodu również wole Bena.

      Usuń
  5. Chyba nie jestem przekonana do tego pomysłu. Dla mnie Sherlock to tylko Cumberbatch. Nie wykluczam jednak, że jak kiedyś trafi na Netflix to z ciekawości obejrzę. Ale i tak czekam na piątego Sherlocka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako, że książkowego Sherlocka, a serialowego traktuje jako zupełnie inne postacie... no cóż, zobaczymy jak to wyjdzie, jestem raczej neutralnie nastawiona. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sherlock jako ćpun? Czemu nie? To jest akurat dobry pomysł, ale Sherlock oszust, przywłaszczający sobie sukcesy innych to już tragiczny pomysł. Zarówno w książkach, jak i we wszelkich adaptacjach, Holmes był geniuszem, potrafiącym rozwikłać każdą zagadkę, pomysł z budowaniem swojej sławy na mądrości innych nie pasuje do koncepcji postaci. Sherlock kłamca, bez własnych osiągnięć nie był by już Sherlockiem, była by to kompletnie inna postać. Nawet jeśli chcieli by wprowadzić coś nowego, to powinni się trzymać pewnych ważnych szczegółów takich jak najważniejsza cecha głównej postaci. Jestem sceptycznie nastawiona do takiego "Sherlocka", ale już pozytywnie do takiego serialu jako czegoś kompletnie innego, własnego, nie związanego z postacią stworzoną przez Doyle'a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony trochę przytakuje – no bo bezsensu jest zmieniać postać do tego stopnia, żeby sama siebie nie przypominała, ale z drugiej nie wiadomo jeszcze jak to scenariuszowo się rozstrzygnie. W końcu mamy tylko dwa zdania, mimo wszystko, ogólnikowej fabuły. Bardzo ważne będą detale – dlaczego Sherlock jest taki a nie inny, jaki w ogóle będzie jego intelekt... Póki co jest tu tyle nie wiadomych, że nie mam zamiaru kategorycznie odrzucać takiej wizji. Co więcej, jestem jej ciekawa i mam nadzieję, że ten ,,wymarzony projekt'' został przez te 10 lat porządnie przemyślany.

      Usuń
  8. Holmes zażywał okazjonalnie kokainę, nie opium. Watson odwodził go latami od nałogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie. Opium było wtedy popularne (i niewykluczone, że je również brał Sherlock), ale to o kokainie i marihuanie wspomina Conan Doyle. Natomiast autor nie wspomina o nałogu w sposób zdecydowanie negatywny i deprymujący; pojawiają się fragmenty, które świadczą o tym, że według bohaterów narkotyki faktycznie źle wpływają na fizyczność, ale za to niezwykle rozjaśniają umysł. Sam Sherlock mówi ,,uboczne skutki nie mają dla mnie znaczenia” gdyż ,,[kokaina] tak bardzo rozjaśnia umysł”.

      Poza tym wracając do głównego wątku, mamy potwierdzenie, że Sherlock-narkoman to jednak nic nowego.

      Usuń
  9. Ja i tak kocham SHerlocka nie ważne jaki będzie, o to w nim chodziło. Miał być inny od odpicowanych i wyidealizowanych detektywów. Ciekawa jestem jak będzie to zrealizowane. Nie jestem pewna czy mi osobiście ta wersja podejdzie ale zobaczymy zobaczymy...

    https://myraibowworld1997.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo