poniedziałek, 6 sierpnia 2018

,,Kosmiczne dziewczyny”, których z jakiegoś powodu nie zna cały świat, a (może) powinien! / ,,Kosmiczne dziewczyny” Libby Jackson

Książki opowiadające o dokonaniach kobiet w dziedzinach, które wcześniej były kulturowo przypisane mężczyznom, w ostatnim czasie zapełniły regały księgarń, dlatego dziś ze spokojem mogę wymienić przynajmniej piętnaście tytułów, które wpisują się w nurt literatury, pokazującej, że inteligencja nie jest przypisana płci, a Maria Skłodowska-Curie nie jest jedyną uczoną z ciekawą biografią i dokonaniami. 

Tytuł ,,Kosmiczne dziewczyny”, opowiadający o ponad pięćdziesięciu osobach płci żeńskiej, które zajmują się tematyką astronautyki, idealnie wpisuje się w listę książek z tym przyjemnym przesłaniem, że bycie kobietą nie deprecjonuje cię jako naukowca, ani też nie każe tracić kulturowo rozumianej kobiecości; tutaj szczególnie mocno zapadła mi w pamięć historia Jacqueline Cochran – Amerykanka robiła  karierę lotniczą, jednocześnie prowadząc swoją firmę kosmetyczną (notabene bardzo podziwiam to, że Cochran mając dwie pasje z całkiem innego spektrumpotrafiła tak je połączyć, by jedna promowała drugą). Uwielbiam też historię z jej udziałem, która głosi, że pilotka po każdym lądowaniu poświęcała chwilę, by zrobić sobie makijaż; ta anegdota udowadnia, wyświechtany frazes, że dbanie o wygląd nie zawsze równa się próżności, a z kolei umalowane blondynki nie są głupie i nieporadne. Mocno subiektywnie muszę przyznać, że autorzy wszelakich książek biograficznych zawsze punktują u mnie umieszczaniem smaczków w swoich pozycjach; czasami – jak w przypadku wspomnianej Jacqueline Cochran – można w tych ciekawostkach doszukiwać się ładnego zaprzeczenia stereotypom, a innym razem umieszczone fragmenty są czysto rozrywkowe.

Mnie tu urzekł nader humorystyczny fragment, mówiący o szwaczkach, szyjących skafandry kosmiczne, które po dobrze wykonanej pracy, dostały liścik od dowódcy Apollo 13 mówiący o tym, iż lider dziękuje za ich trud, bo bardzo nie chciałby sobie porwać portek na Księżycu. Taka lekka, spuszczająca nieco patosu wstawka, gdzieś tam mocno tkwi mi w serduszku i trochę ubolewam, że anegdot nie było więcej, bo choć autorka często zwraca uwagę, jak bohaterki były traktowane przez współpracowników, co o nich mówiono i jak z nimi współdziałano, to nie ma tu zbyt wiele miejsca na luźne historyjki i choć chciałabym tego więcej, to całkowicie rozumiem, z czego wynika skondensowana forma książki, która skupia się na tym, by przekazać jak najwięcej informacji, jednocześnie nie przekraczając jednej strony teksu. Momentami chcąc trzymać się, wcześniej ustalonej konwencji, nie możesz skupiać się na aspektach pobocznych, dlatego np. podczas prezentowania postaci Nichelle Nichols podkreślone jest, że aktorka jest legendą kina sci-fi, lecz jednocześnie Star Trek jest tylko  punktem wyjścia, bo głównym tematem musi być praca z NASA, a o płytach czy powieściach zwyczajnie milczymy.


,,Kosmiczne dziewczyny”mają ten plus, że są pozbawione ciężkiego ładunku emocjonalnego; jest to – moim zdaniem – spowodowane dwoma czynnikami. Po pierwsze, ta książka nie emanuje wszechobecnym poczuciem niesprawiedliwości, powiązanym z dyskryminacją płciową bądź rasową. Często potarzane jest, że bohaterki zrobiły coś niecodziennego dla swoich czasów, bo wyłamały się z niewygodnych oraz krzywdzących ram patriarchatu i przetarły drogę kolejnym pokoleniom, jednak mimo poczucia, że te osoby musiały się starać podwójnie, to te historie są najczęściej spięte nagrodą, czyli zwycięstwem. To daje poczucie, że mimo trudno było warto. Tylko raz pojawia się historia, w której bohaterka nie odniosła sukcesu i na koniec zaszyła się w amazońskiej dżungli.

 Po drugie nie ma tu mowy o osobistych dramatach, które bohaterki musiały przecierpieć, aby dostać się tam, gdzie chciały. Dla porównania w komiksie – o kobietach z różnych kręgów zawodowych – ,,Tupeciary” umieszczono piętnaście historii bohaterek o różnym kalibrze emocjonalnym i o odmiennych przeżyciach, dlatego w pewnym momencie rejestry emocjonalne zgrzytają. Przyjemna, optymistyczna historia o greckiej ginekolożce, która przebierała się za mężczyznę, by móc przyjmować porody, zostaje zestawiona z historią, w której kobieta jest katowana przez męża i gwałcona. W ,,Kosmicznych dziewczynach” brak takich zgrzytów, bo też nie ma tu mowy o tak drastycznych wydarzeniach. Co prawda niektóre historie pokazują, że zawód astronauty może skończyć się śmiercią, aczkolwiek te przypadki pasują do siebie tonacyjnie i nie wywierają dyskomfortu, na zasadzie dopiero co się śmiałam, a teraz czytam o takich okropieństwach. To co też jest ciekawe w tej książce to fakt, że nie jest ona adresowana do nikogo konkretnego. Może ją przeczytać osoba w każdym wieku, każdej płci, rasy czy orientacji. Tym bardziej że już od momentu czytania przedmowy można wynieść takie umacniające słowa pt. nie ważne czym się różnicie, ani co robicie, róbcie to z pasją. 


,,Kosmiczne dziewczyny” zapunktowały też u mnie tym, że pokazywały różne typy kobiet – zarówno te, dla których nauka była wszystkim, jak i te, które na boku robiły też inne biznesy. Poza tym w tej książce opisano nie tylko naukowczynie, zajmujące się budową statków kosmicznych, lataniem czy obliczaniem, gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi funkcjami znalazło się miejsce dla szwaczek, nauczycielek, żon astronautów... Partnerki sławnych w Ameryce astronautów były zresztą ciekawym spojrzeniem na to, jak wiele jest w stanie dać drugiemu człowiekowi wsparcie, zaufanie i troska. Jednocześnie sytuacje tamtych kobiet łatwo przyrównać do współczesnej roli żon prezydentów, aktorów czy piosenkarzy – często im się dostaje za to, że tylko tam są, a wielka presja społeczna spada na nie znienacka, choć same nie pchały się w światła jupiterów. Mówiąc o roli mężczyzn w tej książce, należy przyznać, że jest znikoma, co nie oznacza, że osiągnięcia panów nagle zostają zakwestionowane i umniejszone; autorka nie zapomina o płci przeciwnej i mimo narzuconego tematu, wplata w kobiecą narrację przełomowe dzieła Newtona i Kopernika, a raczej pamięć o nich.

Jeśli już kręcimy się w tematach serduszkowych, czyli tego, co lubię to totalnie uwiodła mnie grafika! Każda bohaterka ma swoją własną ilustrację wykonaną przez studenta London College of Communication i – mówiąc nieprofesjonalnie – grafiki są przekozackie. Mnóstwo różnych stylów, trochę zabawy formą, kolorami... Jest to tak śliczne, że jeśli kiedykolwiek pojawi się album z pracami tych studentów, to kupuje w ciemno. To co jest znamienne dla wielu książek, poruszających tematykę naukową, to fakt, iż autorzy zdają się tam nie bardzo lubić czytelnika i rzadko przedstawiają coś za pomocą infografik, pogrubień, czy wyróżnień. Tutaj te zabiegi zastosowano; na górze wyszczególniono podstawowe informacje (imię, nazwisko, zawód, narodowość, czas życia), natomiast poniżej pogrubionymi, zielonymi literami napisano, co dana osoba odniosła. Prócz tego zawsze zapisany jest jakiś cytat i ilustracja. Jedyna rzecz graficzna, którą bym zmieniła to oś czasu; na początku – jeszcze w przedmowie – autorka prezentuje linię czasu od wieku XVI do XXI, przedstawiającą, jak wyglądała eksploracja kosmosu. Cały wykres umieszczony jest na czterech stronach, ale układ zaburzony jest przez tekst, dlatego wygląda to tak, że na lewej stronie jest kawałek wykresu, na prawej tekst ciągły. Gdyby to ode mnie zależało, postawiłabym na zgrabny alonż (inaczej przedłużkę, choć ja definiuje to jako rozwijaną wkładkę). Jest to jednak kosmetyczna uszczypliwość podyktowana własnymi preferencjami, a nie poważny zarzut wydawniczy. 


Inny ciekawy aspekt to fakt, że przy jednej z bohaterek udało się zwrócić uwagę na pewne zjawisko, które aktualnie dotyka wiele kobiet sukcesu, czyli wywiady opierające się na pytaniach o makijaż, sukienki i (czasami) małżeństwo oraz potomstwo. Znacie, chyba, ten schemat, że kobiety na różnych uroczystościach, zaskakująco często, pytane są o to, jakiego projektanta są ich sukienki lub dlaczego włożyły garnitur. I o ile takie pytania są całkowicie uzasadnione, jeśli gwiazda jest na choćby imprezie modowej to w innych przypadkach, po trosze jest to dla mnie leniwe dziennikarstwo, a po trosze nieprzyjemna maniera, że jak kobieta na salonach to pytajmy ją tylko o wygląd, ewentualnie zadajmy najbardziej wścibskie pytanie o to, kiedy będzie miała gromadkę dzieciaków.

Porównując ,,Kosmiczne dziewczyny do książek o tej samej tematyce, które mam (,,Tupeciary” i ,,Upór i przekora. 52 kobiety, które odmieniły naukę i świat”) mogę spokojnie przyznać, że pozycja Libby Jackson świetnie balansuje pomiędzy kolumną tekstu (gdzie informacji jest więcej, ale są trudniejsze w odbiorze) a formą komiksową (gdzie sprawa ma się na odwrót). ,,Kosmiczne dziewczyny” przedstawiają sylwetki najważniejszych kobiet w dziedzinie astronautyki i robią w to sposób lekki oraz uniwersalny, dzięki czemu jest to tytuł bez jednej, konkretnej grupy docelowej. Z drugiej strony chciałam też uprzedzić, że nie do końca jest to pozycja dla ludzi, którzy – brzydko mówiąc – siedzą w temacie, bo informacje o bohaterkach są zminiaturyzowane, przez co nie ma tu zbyt wielu smaczków – autorka bardziej skupia się na najważniejszych wydarzeniach, więc jeśli jesteście pewni, że znacie wszystkie najważniejsze kobiety w tej odnodze nauki i teraz szukacie tylko pozycji, które sprzedadzą wam kilka ciekawostek to ,,Kosmiczne dziewczyny” nie są dla was, jednak jeśli dotąd nie interesował was ten temat ani trochę (jak mnie) lub chcecie usystematyzować swoją wiedzę i  pooglądać świetne prace angielskich studentów to będzie to pozycja idealna.

Wskazówki wydedukowane z myślą o łowcach potworów.
Tytuł: ,,Kosmiczne dziewczyny’’
Tytuł oryginalny: „A Galaxy of Her Own: Amazing Stories of Women in Space”
Autorka: Libby Jackson
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Tłumacz: Ewa Borówka
Liczba stron: 145

Recenzja powstała przy współpracy z Business&Culture, jednak wszystkie wyrażone w niej opinie są moimi własnymi.

3 | dodaj komentarz

  1. Dla przyszywanej chrześniaczki sprawiłam ją w prezencie - okazała się strzałem w "10".

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze warto poznać historie osób, które zmieniają świat. Kusi mnie ta książka, a przede wszystkim znakomite wydanie.
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś tam jeszcze siedzi ten wewnętrzny astronauta i marzę o podróży w kosmos. Szkoda, że kobiety są tak niedoceniane i skreślane za to że są właśnie kobietami. Mnie samą to spotkało, bo wybrałam kierunek studiów trochę bardziej męski.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo