sobota, 17 lutego 2018

Jak (nie) być Matką Polką z Instagrama? Czyli słów kilka o ,,Lidze (nie)złych mam''.

Po opisie i estetyce okładki spodziewałam się esejów raczej prześmiewczych oraz satyrycznych, dlatego szybko odbiłam się od ściany, gdy zamiast lekkich form literackich spotykały mnie teksty przepełnione goryczą. Moje uczucie łatwo porównać do tego które opisują bohaterki; najpierw z podekscytowaniem czekają na swoje mało maleństwo, ale kiedy je już dostaną do rąk to nie do końca wiedzą, co powinny zrobić. Wziąć na ręce? Śpiewać kołysanki? Karmić piersią? Butelką? ,,Liga (nie)złych mam’’ to po trosze opowieści, a po trosze eseje o trudach macierzyństwa, o micie, który w naszym kręgu kulturowym nazwalibyśmy Mitem Matki Polki oraz o rodzicielkach niestandardowych tudzież niekonwencjonalnych, które w jednolitej kulturowo i narodowo Polsce są przyjmowane z dystansem - kobiety czarnoskóre, transseksualne czy homoseksualne. 


Choć ,,Liga (nie)złych mam’’ nie jest do końca tym, czego oczekiwałam po lekturze to mimo wszystko czuje, jakby książka rzuciła mi kilka ciekawych przemyśleń na role matki oraz role płci w społeczeństwie.
Te zbiorowe dzieło podzielone jest na pięć części, a jest to o tyle ważne, że każda część prawi trochę o innych problemach, które wiążą się bezpośrednio z stereotypowym spojrzeniem na matkę. Podział na części pokazuje także różny poziom prac, a może właściwie nie poziom (bo ten na przestrzeni historii niewiele się różni), lecz różnorodną tematykę i perspektywy. Pierwszy rozdział pt. ,,Mamo, tylko mnie nie zawiedź’’ to osiem prac tak naprawdę bardzo do siebie podobnych - wszystkie ze względu na problematykę są utrzymane w duchu feminizmu i przy okazji na podstawie własnych doświadczeń kobiety pokazują, że problemy z równouprawnieniem to nie tylko sprawa krajów trzeciego świata czy kultury Wschodniej (np. arabskiej), ale także państw uważanych za najlepiej rozwinięte i ucywilizowane - mowa tutaj o Stanach Zjednoczonych, będących tłem niemal dla wszystkich esejów w tym zbiorze (jedynie jedna historia ma związek z Europą). Żeby nie być gołosłownym autorki prac powołują się na badania, które wyraźnie pokazują niższe płace dla kobiet czy społeczną presję dotyczące Matek Idealnych, co szczególnie uwypukla się w szkolnych wolontariatach, gdzie większość rodziców angażujących się w życia szkolne swoich potomków to kobiety - tak jakby pomoc w czymś tak prozaicznym jak kiermasz szkolny urągało godności mężczyzn i już na zawsze miało być przypisane płci żeńskiej. 

Prócz rozdziałów, gdzie prace są omalże bliźniacze, są również takie odcinki, w których każdy esej przynosi całkowicie inne przemyślenia. Moimi ulubionymi częściami są trzecia oraz czwarta - ,,W umyśle matki’’ oraz ,,Mama pod inną nazwą’’. Ten pierwszy zwinnie opowiada o matkach zmagających się z chorobami psychicznymi, ale także tymi, które walczyły z poporodową depresją. Kolejny prawi o różnorodnych matkach - zarówno o tych, którym odebrano opiekę prawną, o tych które zdecydowały się na adopcję, ale także o tych które poroniły, przez co boleśnie obdarto je z przywileju bycia matkami. Z tego rozdziału i tak najlepiej zapamiętam wyznanie matki transseksualnej, do której dzieci nadal mówią ,,tatusiu’’. Jest to tekst ciekawy z kilku względów;

  1. Rzadko ludzie mówią o rodzicielstwie z takiego ujęcia. 
  2. Autorka eseju, Joy, sama zauważa na podstawie własnych doświadczeń jak skala ,,bycia dobrym rodzicem’’ jest zależna od płci; w przypadku matki, kobieta musi spełnić cały spektrum wymagań względem swoich dzieci, aby okrzyknięto ją Dobrą Matką. Za tytuł Dobrego Ojca człowiek zasługuje już w momencie, kiedy zmieni pieluchę bądź wytrze dziecku zaśliniony podbródek. 
  3. Historia Joy pokazuje również jak zmiana płci wpływa na postrzeganie osoby jako rodzica - autorka niegdyś opisywana była przez innych jako,,święty ojciec’’, lecz po ujawnieniu, że czuję się kobietą, wszyscy - zarówno pani Jadzia z spożywczaka jak i sąd decydujący o prawach rodzicielskich - zaczęli wątpić w jej zdolności wychowawcze, choć jak podkreśla bohaterka nie podjęto żadnych kroków, by sprawdzić, czy druga strona jest odpowiedzialnym i odpowiednim rodzicem. 
Jeśli ktoś oglądał serial pt. ,,Transparent’’ to wie jakie mniej-więcej są to klimaty.

Mogę również spokojnie powiedzieć, że ,,Liga
(nie)złych mam’’ nie boi się kontrowersji, bo swoje teksty mają tu również matki pracujące w branży porno tudzież kobiety, które czasami potrzebują trawki, by wytrwać z swoimi dziećmi. Tak naprawdę ten zbiór nie oferuje urozmaiconych form literackich, jednakże oferuje przekrój najróżniejszych poglądów, ideologii i stylów życia - od matek ,,instagramowiczek’’, przez te goniące za jedzeniem organicznym, po te, które w domu nie gotują, bo nie lubią. I czy któraś z tych rodzicielek jest zła? Tak właściwie wszystko zależy od punktu odniesienia, aczkolwiek żywię silne przekonanie, że większość tekstów sprawi, iż ocena mam w systemie zero-jedynkowym będzie po prostu niemożliwa. Bo wszystkie te matki kochają swoje dzieci; czasami im nie wychodzi, czasami mają ochotę rzucić to wszystko w las pełen kojotów, ale to nie znaczy, że są złymi matkami. 

O całej antologii mogę powiedzieć, że jest bardzo nierówna; pierwsze prace, według mnie, są mocno zbliżone tematycznie, a przy tym momentami może nawet nieco przegadane, o innych za to poczytałabym trochę więcej. W książce brakowało mi również nieco szerszej perspektywy, bo wszystkie te opowieści to historie kumulujące się w Ameryce. Czy wytwarza to jakiś problem dla odbiorcy? Nie, bo kultura zachodnia jest nam doskonale znana, jednak czy nie ciekawiej byłoby pokazać różnice kulturowe w postrzeganiu Matki Idealnej? Tak naprawdę wystarczyłby nawet jeden rozdział z pięcioma krótkimi podrozdziałami, który wprowadziłby szczyptę zróżnicowania geograficznego.


Ostatnia kwestia to takie podstawowe pytania, które większość sobie zada; czy to pozycja tylko dla mam? Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie, bo większość matek już wie o rzeczach zawartych w tych esejach. Oczywiście każda rodzicielka wyciągnie coś z tych prac, ponieważ będzie mogła zobaczyć jak inne osoby radzą sobie z wychowaniem pociech albo po prostu utwierdzić się w przekonaniu, że hamburger z pobliskiej stacji paliw na obiad to jeszcze nie początek apokalipsy i dziecko na pewno wyjdzie z tego posiłku bez szwanku. Ten zbiorowy twór jest równie dobry dla matek jak i dla ojców, ale także dla ludzi, którzy z opieką nad dziećmi nie mają nic wspólnego - w końcu czytanie o zwierzętach nie świadczy, że propagujesz zoofilie albo otwierasz schronisko, prawda?

Mówiąc więc skrótowo, ,,Liga (nie)złych mam'' pełna jest prac podobnych stylistycznie, lecz całkiem odmiennych ze względu na sytuację matek. Niektóre prace mogą trochę znużyć, inne zmusić do refleksji, aczkolwiek jeśli szukacie czegoś niefabularyzowanego albo po prostu o kobietach to polecam, a gdybym prowadziła pięciogwiazdkową skale w ocenianiu pozycji to ten tytuł umiejscowiłabym gdzieś pomiędzy trzema a czterema gwiazdkami.  

Wskazówki wydedukowane z myślą o łowcach potworów.
Tytuł: ,,Liga (nie)złych mam''
Tytuł oryginalny: „The good mother myth”
Autor:  Norman Avital Nathman
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Tłumacz: Kinga Markiewicz
Liczba stron: 384 strony 


Książkę wraz z innymi nowościami można kupić na taniaksiążka.pl (i przy okazji przeczytać jej fragment za darmo).

Recenzja powstała przy współpracy z księgarnią Tania Książka, jednak wszystkie wyrażone w niej opinie są moimi własnymi.


4 | dodaj komentarz

  1. No w życiu bym się u Ciebie nie spodziewała czegoś takiego xD
    Ogólnie wizja macierzyństwa przeraża mnie bardziej niż pomysł, że Martin w końcu zabije Tyriona.
    Chociaż nie. Zabicie Tyriona zabije również mnie, macierzyństwo może przeżyję.
    Ale kto wie?
    W każdym razie ni cholery tego nie przeczytam, bo to po prostu książka nie dla mnie, mimo tej całej różnorodności i ciekawego ujecia bycia matką.
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawa recenzja...kusi mnie aby ją przeczytać :) Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Dosyć niezwykła książka, przełamywania tabu ciąg dalszy. Z jednej strony szkoda, że mało związana z Europą, ale z drugiej wiele takich kontrowersyjnych pozycji zaczyna się w USA albo w Rosji, taki urok tych dwóch "krańców" świata. :) Recenzja bardzo ciekawa, książka także się na taką zapowiada!
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o tej książce, ale nie myślę, że znalazłabym w niej coś interesującego. :D

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo