czwartek, 27 lipca 2017

Bo wszyscy jesteśmy rasistami, czyli zdań kilka o ,,Simonie oraz innych homo sapiens''.

Zwizualizuj sobie idealną parę - pewnie to dwójka białych osobników, prawda? A teraz wyobraź sobie idealnego partnera - także biały? Zapewne równie domyślnie zakładasz, że wszyscy wokół ciebie są heteroseksualni. Nie żebym generalizowała, choć właściwie chyba to robię. W każdym razie zmierzam do tego, że każdy z nas może jest w pewnym sensie rasistą - przyzwyczajeni do pewnych schematów zaczynamy traktować inny kolor skóry za coś dziwnego, coś co należy ujawnić (dokonać tzw. coming outu, wyjść z szafy). Czasami nawet ludzi koloru ciemnego uważamy za niebezpiecznych, albo mamy z góry wypracowaną opinię na ich temat. Podobno dyskomfort przed nieznanym to odruch ewolucyjny, w końcu jako kraj leżący w środkowo-wschodniej części Europy nie mamy kontaktu z ludźmi innej rasy, więc kiedy o danej społeczności nic nie wiemy, to nie możemy być pewni, czy nam ''nie zaszkodzi'', a w obliczu niewiedzy fantazje i plotki przyjmuje się za pewnik; w czasach Ku-Klux-Klanu czarny kolor skóry uzasadniano pochodzeniem diabelskim i choć jest to przykład niezwykle dosadny także dzisiaj braki wiedzy prowadzą do konfliktów na tle etnicznym. Czyż Polacy w Niemczech nie są uważani za złodziei? Nikt nie kontempluje nad tym, że ci rabusie to niższe sfery, czyli tzw. społeczny margines. Zamiast tego łatwiej osądzić cały naród o złodziejstwo. Brak edukacji stawia podobnie sprawy choćby z albinosami w Afryce. Przesądy rozpowszechniane przez szamanów pozwalają wierzyć, że ciała osób dotkniętych albinizmem posiadają magiczną moc i właśnie o podobnych uproszczeniach, szablonowych wzorach, które przypisuje się pewnym grupom oraz wychodzeniu z szafy (oczywiście nie tej drewnianej) piszę Becky Albertalli w swoim debiucie ,,Simon oraz inni homo sapiens'', a robi to z taką klasą i urokiem, że aż miło się o tym piszę.

Spokojnie mogę stwierdzić, że tolerancja stanowi żywy problem społeczny - akceptacja homoseksualizmu, akceptacja muzułmanów, ludzi czarnych, białych, żółtych. Kiedy w filmie nie ma Afroamerykanina pojawiają się głosy, że to dyskryminacja rasowa, kiedy ten Afroamerykanin się pojawia to jest jeszcze więcej dezaprobaty, bo czarnoskóry w obsadzie musi od razu oznaczać, że to film poprawny politycznie. Dzielimy się więc na różne grupki i przydzielamy do kategorii, a szczególnie ochoczo robimy to, kiedy jesteśmy w tej ,,grupie domyślnej'' - w końcu o białych nie ma żadnych obraźliwych żarcików, a jeśli już są to na pewno nie w takiej ilości. Główny bohater ,,Simon oraz inni homo sapiens'' to właśnie książkowy, biały nastolatek - ma dwie siostry, bałagan w pokoju i rodziców (dzieci zazwyczaj mają rodziców). Piszę jednak ,,książkowy nastolatek'', bo zwykle właśnie ci książkowi nastolatkowie mają rodziców z dziwnymi nawykami, którzy za wszelką cenę próbują być uważani za hipsterów i ogólnie cool ludzi. Zawsze wypada im nieco żałośnie, ale wszyscy trzymają się chyba powiedzenia ,,ćwiczenia czynią mistrza'' lub coś podobnego. W każdym razie Simon od kilku miesięcy wymienia się wiadomościami z niezwykle interesującym chłopakiem. Co ciekawsze Blue chodzi do tej samej szkoły, choć oboje zawarli niepisaną umowę, że nie będą pisać nic, co naprowadziłoby ich na swoją prawdziwą tożsamość. Sielankowy świat fejkowych kont zaczyna zamieniać się w koszmar, kiedy Martin, klasowy błazen, robi screeny korespondencji Simona i szantażuje go, wyjawieniem jego największego sekretu. Pojawia się oczywiście strach oraz zdenerwowanie. Później do chłopaka zaczyna docierać, że może stracić Blue, a na to nie chcę się zgodzić nawet, jeśli jego przyjaciel to tylko kilka słów na ekranie, które mogą się nigdy nie zmaterializować.  Podejmuje więc grę Martina, tym samym godząc się na bycie ofiarą szantażu.

Książka jednak nie skupia się na problemie, jakim jest bycie terroryzowanym przez rówieśnika - ten wątek siłą rzeczy stanowi pewien człon historii, ale nie zmusza do większej refleksji, ani nie prowadzi do morału, który wskazałby jak należy się zachować, kiedy ktoś nas zastrasza i dręczy. Zamiast tego fabuła krąży wokół Simona i Blue - ich orientacji oraz tego jak do tej orientacji powinni tudzież chcą się przyznać:
Bo to cholernie wielka rzecz. To ja powinienem podjąć decyzję, kiedy, gdzie i komu powiem oraz w jaki sposób to zrobię.
Jednocześnie Simon poddaje polemice samo istnieje coming outu. Dlaczego orientacja hetero jest tą domyślną? Dlaczego tylko on i Blue muszą wyskakiwać z szafy, chociaż nie do końca wiedzą jak to zrobić? Dlaczego każdy nie robi czegoś podobnego?


Autorka poruszyła jeszcze dwa inne utrapienia w temacie homoseksualizmu - brak samoakceptacji oraz reakcję społeczności. Przy tej pierwszej zgryzocie nie potrzeba było wielu zdań, ponieważ ,,teraźniejszy Simon'' wie kim jest i wie, że dziewczyny go nie pociągają, aczkolwiek przyznaje w wiadomościach do przyjaciela, że kiedyś faktycznie chodził z płcią przeciwną, bo nie mógł uwierzyć w to, kim jest. Zawsze sobie cenię poruszanie takich zagadnień. To pokazuje jak czasami ciężko przyznać przed samym sobą, kim się naprawdę jest. Przy drugim strapieniu sprawa jest już oczywiście bardziej złożona, bo dzieli się na reakcję rodziców, znajomych, nauczycieli oraz całkiem przypadkowych dupków. I nie, Ameryka to nie magiczne miejsce, gdzie nie ma homofobów i wszyscy wszystkich akceptują, a Becky Albertalli tylko to udowadnia.
Martin gra Fagina. Ja zostałem wpisany jako ,,chłopak Fagina''. Podejrzewam, iż jakiś geniusz uznał, że będzie niezwykle zabawnie wykreślić ,,i'' oraz ,,n'' i zostawić ,,chłopaka Faga''. Czyli pedała.
Poza tym warto opisać jak wygląda tu wątek miłosny... Jest uroczy. Naprawdę. Blue i Simon tworzą dziwną relację, ale to sprawia, że są właśnie uroczy i to nie w ten lukrowy, cukierkowy sposób. Co istotne, niby wątek uczuciowy stanowi podstawę książki i jednocześnie jej centralny punkt, aczkolwiek nie ma się wrażenia, że to wszystko jest nachalne. Uważam, że to zasługa głównie wątków pobocznych, które może nie są zbyt skomplikowane, lecz skutecznie sprawiają, że książka opowiada historię, którą ma opowiedzieć, jednocześnie nie dając wrażenia, że świat Simona to jakaś dziwna planeta, wyciągnięta z rzeczywistości. Oczywiście na te wrażenie składają się również autentyczne postacie, w których można się zakochać, a nawet identyfikować z nimi, bo brak tam egzaltowanych dialogów. Wszystko jest autentyczne i niemal wyjęte z głowy nastolatka. Nie wspomniałam jeszcze o najważniejszej zalecie - ciekawości. Simon nie wie, kim jest Blue, a Blue nie wie, kim jest Simon, dlatego też można poczuć się jak Sherlock odgadując, z kim tak naprawdę piszę główny bohater. Ja zmieniałam swoje odpowiedzi, co kilka stron, więc ostatecznie miałam jakiś czterech kandydatów na miejsce anonimowego Blue'a.

Już (prawie) na sam koniec muszę dodać, że to książka nader aktualna nie tylko przez temat, ale i realia -wszyscy mają Facebooka, Tumblra czy Instagrama, pies rodziny nazywa się Bieber, a Simon ma małą obsesję związaną z Potterem. Chłopak przyznaje, że przez dziwne sny z Danielem Radcliffem w roli głównej zrozumiał, że nie kręcą go dziewczyny. Swoją drogą właśnie wszyscy fani Radcliffera oraz Harrego Pottera kilkakrotnie się uśmiechną podczas czytania, ponieważ ,,Simon oraz inni homo sapiens'' ma mnóstwo nawiązań do tej serii książek, jednakże ci, którzy nie czytali i nie oglądali (tak, są i tacy ludzie) dalej będą mogli odnaleźć się w fabule i nie będą mieli poczucia, że coś im umyka - sprawdzona informacja.

Kończąc ten długi wywód, mogę przyznać, że nie znalazłam w tej książce   żadnych minusów - ani podczas czytania, ani podczas pisania recenzji. Jedyne co może przeszkadzać w tej książce to urokliwość, ale jak wspominałam nie jest ona cukierkowa, więc będzie nieznośna tylko dla osób, które wolą krew i mięso, ale kto z takich osób zdecyduje się na młodzieżówkę? Zapewne nikt. Dlatego uważam, że to pozycja świetna - jest dobrze napisana, opowiada o ważnym temacie i w sumie jest utrzymana w duchu pokrzepienia, a to ważne. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo morał przy takiej książce może być dla młodego homoseksualisty istotny, prawda? W każdym razie niezależnie od upodobań seksualnych polecam tę pozycję wszystkim, którzy lubią takie lekkie, młodzieżowe klimaty, gdzie panuje równie lekki język. 


21 | dodaj komentarz

  1. Czytałam o Simonie. Nie spodziewałam się, że to będzie taka dobra książka. Tolerancja, życie szkolne i miłość przedstawiona w dosadny i prawdziwy sposób. Ach, i oreo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś idealnego dla mnie! Muszę zapoznać się z tą pozycją ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz w ogóle słyszę o tej książce, a lubię jak ktoś mnie zaskakuje! Recenzja napisana ciekawie i w świetnym stylu :)


    Zapraszam do siebie:
    iskraczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała recenzja! Faktycznie mamy duże problemy z tolerancją, a raczej jej brakiem... Książkę muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się wspaniale, muszę koniecznie przeczytać :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Od pewnego czasu chciałam poznać ten tytuł, ale nigdy nie było okazji. Bardzo mnie zachęciłaś i trochę o nim przypomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę to przeczytać, bo już od dłuższego czasu chcę ją kupić, ale jakoś ciągle mi z nią nie po drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak samo, aż w końcu zrobiłam mega spontaniczne zakupy i Simon wpadł w moje łapy.

      Usuń
  8. Bardzo ciekawie napisana recenzja, oby tak dalej ;) Też chciałabym przeczytać tę, książkę, ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Mam nadzieję, że gdy przebrnę przez "Gniazdo" ,pewnego dnia, to następnym wyborem będzie właśnie ta książka ze śliczną czerwoną okładką ;)
    Zapraszam do siebie ;)
    https://timeofbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Podpisuję się pod twoimi słowami. Ta książka jest po prostu cudowna <3

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam Simona po angielsku nie wiedząc nawet, że książka wyszła również po polsku, a fakt ten bardzo przyjemnie mnie zaskoczył, bo mam wrażenie, że pozycji poruszających taką tematykę nie ma na naszym rynku za wiele. Nie wiem, czy nazwałabym tę książkę wybitną, ale temat jest ważny, postaci przesympatyczne, a relacje Simona i Blue są, tak jak napisałaś, przesłodkie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wrażenie, że homoseksualizm&coming out to dalej temat nierozwijany w książkach mimo, iż do popkultury z łatwością się przedostał i jest całkiem pozytywnie odbierany.

      Usuń
  11. Wiele słyszałam o tej książce, zwykle bardzo dobrego. Mam wrazenie, ze brakuje powieści z taką tematyką. Trzeba nadrobić jak najszybciej.

    Pozdrawiam,
    mariadoeseverything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się, że powstaje coraz więcej książek o trudnej tematyce, bo takich ''odmóżdzaczy'' jest już wystarczająco na rynku :*
    lubieczytacrano.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciągle chcę przeczytać tę książkę, ale nigdy nie mam czasu, by pójść i ją zamówić, to bywa okropne, pieniędzy mi nie starczy na książki.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Tori Czyta

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałam kiedyś przeczytać tę książkę i właśnie mi o tym przypomniałaś! Jeśli znajdę ją w bibliotece to na pewno przeczytam!

    Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
    M.
    martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Od jakiegoś czasu leźy u mnie na półce i czeka, aż znajdę dla niej czas. Ma tak wysokie oceny i zachęcające opinię, że nie mogę się doczekać, kiedy w końcu będę mogła ją przeczytać ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Przestałem czytać w momencie w którym napisałaś o tym że każdy jest rasistą i że coming out dotyczy koloru skóry. No, może jakiegoś pochodzenia, np. żydowskiego (pogardzana mniejszość). Ale generalnie coming out dotyczy przede wszystkim osób LGBT. Tzw. heteronorma zakłada że wszyscy wokół ciebie są heteroseksualni i cispłciowi (czyli ich tozsamość pokrywa się z tym co wpisali lekarze przy narodzinach).

    Przy okazji, poprawność polityczna i reprezentacja to dwie różne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo