Tate i Miles mają między sobą układ, który ogranicza się jedynie do seksu, a zasadą pilota jest ,,Nigdy nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości''. Dziewczyna próbuje pogodzić się z traktatem, lecz w rzeczywistości cały czas żywi nadzieję, iż ich wieczorne schadzki zamienią się w coś więcej. ,,Tej powieści się nie czyta, tylko przeżywa – całą sobą, sercem i duszą, a po zakończeniu nic już nie jest takie samo'', a przynajmniej dostajemy takie zapewnienie czytając opis książki.
Dziś będzie trochę nietypowa recenzja bo jest to pierwsza książka, którą recenzuje po tak sporym czasie od przeczytania (w tym wypadku przeczytałam ją już w maju).
Styl i sposób pisania:
Narracja pisana jest formie pierwszoosobowej, co akurat w tej książce nie jest jakimś wielkim atutem. Jeśli ktoś czytał książki Hoover to wie, iż ta autorka bardzo często wprowadza retrospekcje, tak samo było w tej książce. Poznajemy nastoletnie lata Milesa własnie za pomocą takich wspomnień. Sam język nie jest specjalnie górnolotny, ale nie przyprawia też czytelnika o zażenowany uśmiech, gdy czyta tę książkę.
Narracja pisana jest formie pierwszoosobowej, co akurat w tej książce nie jest jakimś wielkim atutem. Jeśli ktoś czytał książki Hoover to wie, iż ta autorka bardzo często wprowadza retrospekcje, tak samo było w tej książce. Poznajemy nastoletnie lata Milesa własnie za pomocą takich wspomnień. Sam język nie jest specjalnie górnolotny, ale nie przyprawia też czytelnika o zażenowany uśmiech, gdy czyta tę książkę.
Bohaterowie:
Postaci tak naprawdę mamy nie wiele - trochę szkoda - gdyż wszystko toczy się wokół Tate i Milesa. Archer wykreowany jest na faceta, który przyciąga swoją aurą tajemniczości. Oczywiście ma nienaganny wygląd, wspaniałe mięśnie i czarujące spojrzenie (trochę 'zaleciało' Greyem):
•,,[...] Są najczystszymi niebieskimi oczami, jakie kiedykolwiek widziałam.''
•,,Jego oczy są tak jasnoniebieskie, że prawie bezbarwne. Dalej się na niego gapię, niemalże oczekując, iż zobaczę falę, jeżeli patrzeć wystarczająco blisko. Mogłabym powiedzieć, że są tak czystego błękitu jak wody Morza Karaibskiego, ale właściwie nigdy go nie widziałam, więc nie mogę wiedzieć.''
•,,Facet rozkładający pranie, podczas obnoszenia się ze swoim absem oraz w dodatku będący pilotem, robi piorunujące wrażenie.'
Tate również musi być istną miss. Na dodatek bardzo dużo pracuje przez co jest zmęczona, ale jakoś nigdy z tego powodu nie zrobiła sobie wolnego czy po prostu przerwy od Milesa. Jest to postać nieco przerysowana, wykreowana na prawie idealną/mało realną.
Spotkałam się z wieloma opiniami moich znajomych, że bohaterzy przypominają parę z erotyku ,,50 Twarzy Greya''. Brakowało tu tylko wewnętrznej bogini Tate!
Podsumowanie:
Nasza zdania bardzo się pokrywały mimo różnic, które nas dzielą. Nie spodziewajcie się więc wspaniałej literatury, która odmieni wasze życia. Dla mnie książka przez połowę była nudna i mało interesująca, dopiero po stu stronach jej akcja jakoś się rozkręciła i mnie zainteresowała. Jest to idealna książka dla osób, które chcą zrobić sobie przerwę od tematów ciężkich, a przeczytać coś lekkiego co nie zajmie im dużo czasu. Jestem w stanie stwierdzić, iż jest to książka Colleen, którą najmniej polubiłam. Ponad to uważam, że książka jest beznadziejna dla osób, które pierwszy raz mają się spotkać z literaturą Hoover, bo ja zapalona fanka wybaczę jej więcej niż np. Monika, która po przeczytaniu tej historii zastanawiała się skąd wziął się ten cały fenomen i wcale jej się nie dziwie.
Postaci tak naprawdę mamy nie wiele - trochę szkoda - gdyż wszystko toczy się wokół Tate i Milesa. Archer wykreowany jest na faceta, który przyciąga swoją aurą tajemniczości. Oczywiście ma nienaganny wygląd, wspaniałe mięśnie i czarujące spojrzenie (trochę 'zaleciało' Greyem):
•,,[...] Są najczystszymi niebieskimi oczami, jakie kiedykolwiek widziałam.''
•,,Jego oczy są tak jasnoniebieskie, że prawie bezbarwne. Dalej się na niego gapię, niemalże oczekując, iż zobaczę falę, jeżeli patrzeć wystarczająco blisko. Mogłabym powiedzieć, że są tak czystego błękitu jak wody Morza Karaibskiego, ale właściwie nigdy go nie widziałam, więc nie mogę wiedzieć.''
•,,Facet rozkładający pranie, podczas obnoszenia się ze swoim absem oraz w dodatku będący pilotem, robi piorunujące wrażenie.'
Tate również musi być istną miss. Na dodatek bardzo dużo pracuje przez co jest zmęczona, ale jakoś nigdy z tego powodu nie zrobiła sobie wolnego czy po prostu przerwy od Milesa. Jest to postać nieco przerysowana, wykreowana na prawie idealną/mało realną.
Spotkałam się z wieloma opiniami moich znajomych, że bohaterzy przypominają parę z erotyku ,,50 Twarzy Greya''. Brakowało tu tylko wewnętrznej bogini Tate!
Ogólne wrażenie:
Na początku muszę z szczerym żalem przyznać, że przez pierwsze sto stron przeszłam z niechęcią. Wszystko było nudne, schematyczne, a główna bohaterka mimo, iż wiedziała, że źle postępuje i tak pchała się w ten układ jak tylko mogła. Nie irytowała mnie tak jak Tessa z After, ale jednak nie była na tyle ciekawą postacią by czytać o niej przez te wszystkie strony. Myślałam już, że nic dobrego w tej historii mnie nie spotka. Cały czas musiałam tylko czytać coś pokroju tego: ,,Coś dziwnego dzieję się w mojej piersi. Trzepotanie, coś a'la trzepotanie. Nienawidzę go, bo wiem, co oznacza. Oznacza, że moje ciało naprawdę zaczyna lubić Milesa'' lub tego ,,Miles jest teraz w pełni ubrany. Wkłada buty, a ja obserwuje go, jakbym była w teatrze, a on główną atrakcją''. Pan Archer wówczas zjawiał się i znikał, a retrospekcje z jego życia były krótkie, a momentami także niepotrzebne. Czytając takie wypociny przez niemal połowę książki ma się chęć odłożenia jej na bok, czyż nie? Jednak po tych stu stronach czytałam wszystko jednym tchem, chciałam jak najszybciej poznać koniec mimo, iż był on bardzo przewidywalny.
Na początku muszę z szczerym żalem przyznać, że przez pierwsze sto stron przeszłam z niechęcią. Wszystko było nudne, schematyczne, a główna bohaterka mimo, iż wiedziała, że źle postępuje i tak pchała się w ten układ jak tylko mogła. Nie irytowała mnie tak jak Tessa z After, ale jednak nie była na tyle ciekawą postacią by czytać o niej przez te wszystkie strony. Myślałam już, że nic dobrego w tej historii mnie nie spotka. Cały czas musiałam tylko czytać coś pokroju tego: ,,Coś dziwnego dzieję się w mojej piersi. Trzepotanie, coś a'la trzepotanie. Nienawidzę go, bo wiem, co oznacza. Oznacza, że moje ciało naprawdę zaczyna lubić Milesa'' lub tego ,,Miles jest teraz w pełni ubrany. Wkłada buty, a ja obserwuje go, jakbym była w teatrze, a on główną atrakcją''. Pan Archer wówczas zjawiał się i znikał, a retrospekcje z jego życia były krótkie, a momentami także niepotrzebne. Czytając takie wypociny przez niemal połowę książki ma się chęć odłożenia jej na bok, czyż nie? Jednak po tych stu stronach czytałam wszystko jednym tchem, chciałam jak najszybciej poznać koniec mimo, iż był on bardzo przewidywalny.
Podsumowanie:
Nasza zdania bardzo się pokrywały mimo różnic, które nas dzielą. Nie spodziewajcie się więc wspaniałej literatury, która odmieni wasze życia. Dla mnie książka przez połowę była nudna i mało interesująca, dopiero po stu stronach jej akcja jakoś się rozkręciła i mnie zainteresowała. Jest to idealna książka dla osób, które chcą zrobić sobie przerwę od tematów ciężkich, a przeczytać coś lekkiego co nie zajmie im dużo czasu. Jestem w stanie stwierdzić, iż jest to książka Colleen, którą najmniej polubiłam. Ponad to uważam, że książka jest beznadziejna dla osób, które pierwszy raz mają się spotkać z literaturą Hoover, bo ja zapalona fanka wybaczę jej więcej niż np. Monika, która po przeczytaniu tej historii zastanawiała się skąd wziął się ten cały fenomen i wcale jej się nie dziwie.
Kochana w pierwszej linijce wkradła ci się literówka (podwójne "do") ;)
OdpowiedzUsuńEj wiesz, że właśnie wyraziłaś moje obawy do tej historii? Ten układ mi śmierdział Grey'em, i nie umiałam się przekonać do Ugly love z tego powodu. Wszędzie ją zachwalają, że cudeńko i tak dalej... a mnie ona odstrasza, i za cholerę nie potrafię się za nią wziąć. A że jeszcze nie miałam styczności z piórem CoHo, to posłucham Twojej rady, i zacznę od czegoś innego - właśnie czekam na przesyłkę z Never Never ;)
Pomysł wspólnej recenzji jest świetny! Muszę kiedyś sama zorganizować coś podobnego :)
Serdecznie pozdrawiam,
Q.
https://doinnego.blogspot.com/
Chyba czytaliśmy inną książkę.... Sceny erotyczne nieudane? Bohaterowie płascy?
OdpowiedzUsuńNie będę przytaczać słów ze swojej recenzji, ale to historia Milesa... Colleen pisała najpierw to co działo się w przeszłości Milesa, dopiero później zaczęła pisać o Tate, aby pokazać historię mężczyzny, który został dogłębnie zniszczony przez nieprzewidywalne okoliczności. Tu nie chodzi o seks, czy układ jaki mieli, ale o uczucia mężczyzny, który stracił część siebie i pozostaje przez dłuższy czas udręczony. To historia, która ma pokazać, że mężczyźni odczuwają stratę tak samo jak kobiety.
Bardzo fajnie, że w tej recenzji znaleźliśmy aż 3 opinie. Ja jeszcze nie spotkałam się z twórczością pani Hoover więc tą książkę raczej przeczytam daleko w przyszłości- jeśli wogóle ją przeczytam. Zacznę chyba od Never Never. Bardzo ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
zlodziejka-zapisanych-stron.blogspot.com
"Hopeless" tej autorki jest niesamowite. Szkoda, że "Ugly Love" już nie. Bardzo fajny pomysł na recenzję. http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie i nie. Po przeczytaniu opisu mówię: Boże, Grey.... Niestety widzę, że wam wszystkim też trochę tym zaleciało ;/ Okropność, nie mówię, że Szary był zły, dwie pierwsze części (pomijając grafomanię, biorąc pod uwagę tylko fabułę) nawet mi się podobały (wiem, szok), ale te wszystkie podróby tak działają mi na nerwy, że się aż nóż w kieszeni otwiera. Czy naprawdę nie można zrobić książki erotycznej czy z gatunku literatury dla kobiet, w którym nie występuje zajebiście przystojny multimiliarder, który ma laskę w czterech literach i chcę ją tylko w łóżku, a do tego oczywiście Bogobojna niewiasta i co wychodzi? Kolejny gniot bez pomysłu. Czy autorzy nie rozumieją, że sukces Grey zawdzięcza jako takiej oryginalności? A teraz tysięczny raz ta sama fabuła.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, bo nawet zarąbiste bąbelki na okładce mnie do tej pozycji nie przekonają!
Literówka już poprawiona, a tobie dziękuje za czujne oko ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę cieszę się, że nie zamówiłaś ,,Ugly love''. Zazwyczaj zachwalam książki tej autorki, ale myślę, że mogłabyś się sparzyć po tym tytule. ,,Never never'' dopiero przede mną. Mam nadzieję, że będzie to drugie ,,Maybe Someday'' czy ,,November 9''. Pozdrawiam, a wspólne recenzowanie książki naprawdę jest przyjemne. Pozdrawiam!
Aa, dziękuje. ,,Never, never'' dopiero przede mną, ale już naczytałam się dobrych opinii. Sama tematyka już wydaje się lepsza od recenzowanej ode mnie książki.
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Właściwie każda książka tej autorki dotychczas przeczytana bardzo mi się podobała. ,,Ugly...'' była jedyną gorszą powieścią.
OdpowiedzUsuńGrey pod względem fabuły nawet mnie zainteresował, ale nie wytrzymałam tego beznadziejnego stylu, którym posługuje się E.L. James i odpuściłam już na początku pierwszej części (a zazwyczaj książki czytuje do końca, nawet jeśli są mało ciekawe). Fabuła, aż tak bardzo podobna do Greya nie jest, bo Miles nie jest super multimiliarderem, ale kilka znaczących kwestii jak charaktery i zachowania postaci wpłynęły, że całej naszej trójce tak własnie skojarzyła się ta książka. Kochana, bąbelki nie mają co cie przekonywać, bo polska okładka nawet ich nie ma. Zamiast tego są dwie postacie, a wszystko to przykryte jest niebieską mgiełką. Odniosę się jeszcze do erotyków, faktycznie większość z nich ma właśnie taką schematyczną fabułę. Dominika ostatnio recenzowała ,,Sny Morfeusza''; tam też wszystko było niemal jak z Greya! Właśnie to odstrasza mnie od tego gatunku.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie jestem zbyt wielką fanką Hoover, więc jeśli ta książka wpadnie w moje łapki, tona pewno będę ją raczej nastawiać na starty ;) Ale podobieństwo do Greya totalnie mnie do niej zniechęca :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cóż... mnie osobiście "Ugly love" zachwyciło <3 Pokochałam historię Milesa oraz Tate, ale to przeszłość głównego bohatera z Rachel mnie oczarowała, bo to ta część wywołała u mnie największe emocje! To ta część wyciskała łzy i powodowała ból w sercu. Dla mnie to była piękna książka, nie płytka i nie nudna, a urokliwa <3
OdpowiedzUsuńRozumiem cały ten zamysł, ale po 1) historia Milesa szybko okazała się przewidywalna. Łatwo było się domyślić co się stanie, pytanie można było tylko pozostawić przy tym czy ucierpi dziecko czy może jego dziewczyna, a bohaterowie - moim zdaniem - są płascy. Weźmy na celownik taką Tate. Chciałaby zbawiać świat, raz obiecuje, że nigdy się z nim nie spotka, ale następnego poranka leci do jego pokoju. Poza tym te jej uwagi na temat wspaniałego wyglądu mężczyzny z czasem zaczęły mnie drażnić. Przyjaciele jej brata również nie mają 'drugiego dna'. Jeden jest tam tylko dla tego, by okazać się dupkiem zdradzającym żonę i wzbudzić zazdrość w głównym bohaterze, a Ian właściwie też ukazany jest tylko z tej jeden, pomocnej strony. Brat Tate niby przesadnie opiekuńczy, ale też zabawia się z różnymi osobami... Właściwie nadal nie mogę go zaklasyfikować do żadnej grupki bohaterów, bo był w tej książce niby często, ale zazwyczaj po to, by Archer z Tate musieli się ukrywać. Sam Miles też mnie nie zachwycił. Tak jak piszesz jest udręczony i wraz z śmiercią malucha stracił siebie, ale czy to, że po sześciu latach dopiero kogoś zapragnął i to właśnie Tate, która jest zakazanym owocem jest zbyt surrealistyczne, a fakt, że mężczyźni mają uczucia tak samo jak płeć piękna jest już chyba powszechnie znane. Ta książka kompletnie mnie nie kupiła.
OdpowiedzUsuńHmm, mi się podobała historia Milesa i Tate, może nie była to wygórowana opowieść, ale było w niej coś specyficznego, co mi się w niej podobało. Retrospekcje Milesa, były trochę nużące, ale końcówka i jego przeżycie, to cierpienie było bardzo fajnie opisane. Już wolę czytać o Tate niż o tej z After, bo tamto to dopiero porażka.
OdpowiedzUsuńNa pewno związek z Rachel miał więcej ładu i składu, ale znów była to taka miłość od pierwszego wejrzenia. Nie podobało mi się też zachowanie 'teraźniejszej' Rachel, dlaczego nie zadzwoniła albo nie zobaczyła się z byłym? Albo dlaczego on wcześniej do niej nie pojechał, by zrzucić z siebie ciążącą winę? Mnie urzekło choćby ,,November9'' czy ,,Maybe Someday'' tej autorki. Ta książka była bardzo pod publikę, bo właśnie takie tytuły ostatnio rządzą rynkiem.
OdpowiedzUsuńKażda postać przy Tessie (no może oprócz Any z Greya) to istna królowa i najlepiej wykreowana kobieta wszech czasów!
OdpowiedzUsuńMi końcówka również przypadła do gustu i pewnie gdyby nie ona to ta książka byłaby dla mnie totalnym chłamem, ale jednak wiedząc na co stać Hoover nie mogę bić brawa i pisać ,,tak to cudo!'' bez wyrzutów sumienia. Czytałaś już inne książki Colleen?
Zastanawiałam się nad tą autorką, bo nie czytałam jeszcze żadnej jej ksiązki, ale widzę, że muszę zacząć od czegoś innego. Jakoś nie podchodzą mi takie typowo tendencyjne i przewidywalne historie. Myślę, że jednak dam Hoover szansę w przyszłości ;)
OdpowiedzUsuńTwórczość Hoover w ogóle mnie do siebie nie przekonuje. Jeszcze nic tej autorki nie czytałam i nie wiem czy to zrobię.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że na pierwszy ogień lepiej jej nie brać, bo jest najgorsza ze wszystkich.
Pozdrawiam
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Myślę, że nie pożałujesz. Ta autorka na swoim koncie ma wiele lepszych historii. Ja zaczynałam od Hopeless oraz Losing Hope, ale to Maybe Someday oraz November 9 podbiły moje serducho.
OdpowiedzUsuńOpinie są różne, ale dla mnie własnie tak jest; jest to książka najgorsza z całego dorobku Hoover. Ja zaczynałam od Hopeless, ale równie dobrze można zacząć od prze-genialnego Maybe Someday lub November 9.
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam "Ugly love" na początek przygody z twórczością Colleen Hoover i wcale się nie zraziłam :D Książka może nie była genialna, ale bardzo mi się podobała :D Co prawda przez pierwszą połowę powieści się wynudziłam, ale druga połowa była świetna ;) Mnie również denerwowali trochę główni bohaterowie. Miles- taki trochę egoista grający na uczuciach naiwnej dziewczyny - Tate ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://calm-inside-the-storm.blogspot.com/
Cześć tu znowu ja :D zostałaś przeze mnie nominowana do LBA:) Po więcej informacji zapraszam tu :
OdpowiedzUsuńhttp://zlodziejka-zapisanych-stron.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award.html
Mam nadzieje, że odpowiesz niedługo oraz życzę miłego dnia :)
Buziaki :*
Początek i mi się dłużył. Dla mnie pozostałe książki są o niebo lepsze ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki i raczej nie zamierzam. Uważam, że Colleen jest fenomenalną pisarką i uwielbiam ją, ale "Ugly love" kompletnie mnie nie przekonuje. Masz rację, zalatuje Greyem. Można powiedzieć, że zalatuje na kilometr. Jest to jeden z głównych powodów, dla których nie sięgnę po tę książkę. Wolę czytać "Maybe someday" czy "Never Never" tej autorki, niż przeżywać zawód przy tak przeciętnej powieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! http://bookwormss-world.blogspot.com/
nie zgodzę się z Twoim porównaniem, że Tate i Miles są podobni do bohaterów 50 twarzy Greya. Mi osobiście "Ugly Love" bardzo się podobała, chociaż można powiedzieć, że akurat ta książka jest zupełnie inna niż wcześniejsze powieści autorki. Jednak w jej ocenie nie pokusiłabym się o nazywanie jej beznadziejną. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPorównanie tej historii do 50TG jest być może mocne, ale według mnie zarazem adekwatne. Te powieści są oparte mimo wszystko na podobnych schematach. Miles/Grey - zapracowani mężczyźni z super klatą, bardzo tajemniczy. Tate/Anastasia - obydwie nie chcą być 'służącymi', ale zarazem gną jak ćmy do ognia, by tylko znaleźć się bliżej swoich facetów. Obydwie często mówią, że to ostatni raz, a mimo to przeciągają ten układ w nieskończoność. Poza tym sama więź między głównymi postaciami jest bardzo podobna, bo oparta głównie na seksie. Zarówno Grey jak i Archer mają jakieś tajemnice. Co prawda różnią się, ale nadal są to zawiłości przeszłość. Nie można podważać faktu, że Ugly love jest lepiej napisana, bo to oczywiście prawda! Sam zamysł jest jednak - moim zdaniem i nie tylko moim - bardzo podobny.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna forma recenzji :). Kiedyś nie lubiłam pierwszoosobowej narracji, ale teraz ją doceniam. Nie znam "Ugly love", chętnie przeczytam :).
OdpowiedzUsuńTeraz dużo książek jest porównywanych do 50 twarzy Greya, ale przy tej rzeczywiście najczęściej padają takie określenia. Uch, jak ja nie lubię przerysowanych i nienaturalnych postaci!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nic nie czytałam od tej pani, ale zamierzam chwycić za "November 9" i "Never never" :D. Za "Ugly love" raczej się nie chwycę.
#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
Świetna recenzja! Książek tej autorki jeszcze nie czytałam. Zapamiętać. Nie czytać tej w pierwszej kolejności :DD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
joolsandherbooks.blogspot.com
Super recenzja, nie długo w ramach "BOOK TOUR" będę miała okazję ja przeczytać. Już nie moge się doczekać ;-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jedynie Hopeless i muszę stwierdzić, że ta książka nie przekonała mnie do dalszego zapoznawania się z twórczością tej autorki. Myślałam, że może "Ugly love" będzie lepsze, ale z tego co widzę.. no trudno :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Bo teraz sporo książek podobnych do Greya powstaje. Autorzy mają pewnie nadzieję, że uda im się zdobyć taką samą sławę jak pierwowzór. Szkoda, bo to właśnie niesztampowość wyróżniła wtedy 50TG. ,,November 9'' polecam całym serduchem. ,,Never never'' jeszcze nie czytałam, ale pewnie w przeciągu kilku miesięcy to zrobię :)
OdpowiedzUsuńOdpowiem na pewno, ale czy niedługo to nie mogę przyrzec. Pozdrawiam♥
OdpowiedzUsuńWiele osób ma podobne opinie, sama na pewno przeczytam przez fakt, że lubię książki pani Hoover. Jednak tak jak piszesz - nie oczekuję od niej wiele :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar wreszcie spotkać się z twórczością Hoover, jednak na pierwszy rzut biorę "Maybe someday" :) "Ugly love" zdecydowanie do mnie nie przemawia, kojarzyłam ją z Greyem, a po twojej recenzji wiem, że chyba coś w tym jest, skoro nie tylko mnie to wpadło na myśl ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam, ale na razie mam zdecydowanie ciekawsze lektury w kolejce :)
Pozdrawiam!
Ja tam ,,Hopeless'' polubiłam, mogę wiedzieć co się stało, że ta książka ci się nie spodobała (pytam z czystej ciekawości)? ,,Ugly love'' jest zdecydowanie gorsze od powieści, którą czytałaś więc nie polecam. By uratować honor Hoover powiem, że ,,November 9'' jest nietypowe, a przy tym naprawdę dobre.
OdpowiedzUsuńDziękuje :) I tak PAMIĘTAJ koniecznie :) Na początek każda książka tylko nie ta.
OdpowiedzUsuńI za to bardzo cenie idee Book Tourów (zawsze mam problem z odmianą tego =D ). Sama biorę udział w dwóch i niesamowicie się cieszę, że będę mogła przeczytać dwie interesujące mnie pozycję za tak naprawdę cenę koperty i znaczka pocztowego. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJeszcze tego nie zrobiłaś ;o ? No to koniecznie mufinko (nie mam pojęcia dlaczego, ale tak mi się skojarzyłaś :D ). ,,Maybe Someday'' uwielbiam♥ Dla niektórych jest to przesłodzona i nierealna historia, ale mnie dogłębnie poruszyła i pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńJak się uwielbia Hoover to więcej się jej wybaczy :)
OdpowiedzUsuńOczywiście! :))
OdpowiedzUsuń''Maybe someday" uwielbiam i mogę polecić! ''Never Never" czeka na mnie, aż zamówię gdzieś te tomisko, jednak mam w planach tę książkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMnie dalej zastanawia fenomen tej książki, i ogólnie fenome Hoover, bo są lepsze książki niż jej. Ale Ugly love jest całkiem fajne, jak się przymknie jedno oko na drobne wady, drugie oko na erotyczne fragmenty... XD
OdpowiedzUsuńTo Read Or Not To Read
Lepiej bym tego chyba nie ujęła :P Fenomenu ,,Ugly love'' nie rozumiem, bo to książka przeciętna. Za to całą ekscytacje Colleen jak najbardziej. Nie znam drugiego takiego autora powieści młodzieżowych/young adult/new adult, który piszę o miłości w tak dobry sposób.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki i pewnie nie prędko się to zmieni, jakoś mimo wielu zwolenników ta historia nie zaciekawiła mnie jeszcze tak bardzo, aby w końcu się z nią zapoznać :) Może kiedyś się to zmieni, ale odnośnie takich książek zawsze trzeba mieć pewien dystans, bo niektóre są czasami mylnie okrzyknięte rewelacyjnymi :)
OdpowiedzUsuńA ja nadal mam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
napolceiwsercu.blogspot.com
Nie wiem czy już o tym u Ciebie wspominałam, nieważne, tej autorki czytałam tylko "Hopeless" i mimo, że bardzo mi się podobało, jakoś nigdy nie sięgnęłam po więcej. Myślałam, żeby zabrać się za "Ugly love" żeby polepszyć sobie o niej opinię, ale teraz widzę, że to słaby pomysł... Może "Maybe someday"? :)
OdpowiedzUsuńufff, dobrze,że trafiłam na ten wpis, bo już kilka razy miałam sięgnąć po tą pozycję (zawsze wpadało mi w rękę coś ciekawszego). Szkoda jednak jak człowiek się nakręci opisem, a w czytaniu takie.... wychodzi.
OdpowiedzUsuńO tak! Maybe Someday - dla mnie - jest wspaniałe. Jeszcze lepsze z książek Hoover na tę chwilę jest tylko November 9, ale ta książka dopiero w listopadzie wyjdzie z przekładem polskim.
OdpowiedzUsuńCzasami gdy znasz już jakiegoś autora, a wszystkie jego poprzednie książki bardzo ci się podobały automatycznie zaczynasz wymagać, że inne będą równie dobre. Niestety można się zawieść.
OdpowiedzUsuńSkąd ja znam to ,,wpadnie w ręce coś ciekawszego". Mam tak choćby z książkami Kinga bądź Mroza, a także z ,,Bez słów". Sporo jest takich pozycji.
OdpowiedzUsuńOstatnio wypożyczyłam z biblioteki kryminał. Opis - rewelacja! To co dostałam w środku jednak nawet nie umywało się do tego co wyobrażałam sobie, że dostanę więc znam ten zawód bardzo dokładnie, niestety.
Możliwe, że czytałam tę książkę w najmniej odpowiednim momencie.
OdpowiedzUsuńOwszem, zła nie była, ale z tego co pamiętam (a raczej już wiele nie pamiętam) nie trafiła do mojego serca. Trudna tematyka z miłosnym tłem- przejadło mi się :) lecz nie twierdzę, że książka nie zasługuje na swoją ocenę, bo to, że mnie się nie podobała, nie jest równoznaczne z tym, że innym też ma się nie podobać.
Oho to chyba nie dla mnie jak na pierwszy raz... Jeszcze nie czytałam nic Hoover, więc na razie się wstrzymam... To chyba pierwsza krytyczna opinia, którą widzę na temat tej książki... Jak dobrze, że nie wszyscy jesteśmy tacy sami :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie. Ja widziałam na grupie facebookowej już kilka krytycznych opinii. Uważam, że gdyby nie napisała tego Hoover opinie byłby gorsze... Polecam ci zacząć od ,,November 9'' albo ,,Maybe Someday''. To najlepsze książki tej autorki jakie dotychczas czytałam♥
OdpowiedzUsuń