niedziela, 11 marca 2018

Wydawnictwo versus książka, czyli jak marka wpływa na naszą percepcję.

Metki, oznaczenia i społeczne postrzeganie danego produktu, bardzo często definiują jaką markę wybierzemy. Selekcja pomiędzy firmą Adidas, Nike czy Puma nie jest tylko decyzją dokonaną przez pryzmat naszych potrzeb, ale coraz częściej przez renomę danej marki. Doskonale obrazuje to reportaż Marka Rabija ,,Życie na miarę'', który opisuje jak w Bangladeszu szyje się ubrania dla dużych oraz cieszących się powszechną estymą firm; cała ironia polega na tym, że z Bangladeszu często wyjeżdżają dwie ciężarówki - jedna to ta, która trafi na luksusową półkę z ceną równą połowy najniższej krajowej, podczas gdy druga, w tym samym czasie, znajdzie się na czarnym rynku podróbek, gdzie ktoś nieświadomie kupi za trzy, a może nawet cztery razy niższą cenę ten sam produkt tyle, że bez etykietki. Pod wpływem swoich własnych doświadczeń, zaczęłam się zastanawiać, czy taki proces zachodzi również w przypadku rynku książkowego. Nie tworząc sztucznie tajemnicy poliszynela od razu odpowiem - oczywiście.

Prawda jest taka, że jestem zdania, i to należy zaznaczyć (że to wszystko to tylko moje zdanie), iż z każdym świadomym zakupem książki, zaczynamy rysować sobie w głowie pewien obraz wydawnictwa. Wydaje mi się, że składa się na to kilka czynników: przede wszystkim jakość produktów, profil wydawnictwa (jeśli jest skrupulatnie sprecyzowany od razu mam wrażenie, że to firma z wyraźnym planem i pasją, bo przecież parafrazując klasyczną wypowiedź ,,jak wydajesz książki o wszystkim, to wydajesz, tak naprawdę, książki o niczym''). Poza tym istotna jest również polityka firmy - to jakie opinie krążą o jej usługach (mam tu na myśli wywiązywanie się z obietnic, ocena korekty) czy choćby sposób prowadzenia social mediów. Dodatkowo to, na co ja zwracam uwagę, to kwestia współprac barterowych - jeżeli firma współdziała z twórcami, którzy piszą tekst na zasadzie opisu książki i dwóch zdań opiniotwórczych to widzę poważny problem w zaufaniu takiej organizacji. Podobnie jest, gdy marka zezwala tylko na pochlebne recenzję, aczkolwiek ten konkretny przykład, jest dla mnie, skazą zarówno ze strony wydawnictwa jak i samego influencera, co jest notabene materiałem na osoby wpis.

Otoczkę estetyczną sponsoruje Robert Downey Jr. Dlaczego? Bo to po prostu ładny facet.
I też czyta.

Jeżeli siedzimy w rynku książki, to już na podstawie przesłanek, będziemy mieć pewne zarysowanie wydawnictw, np. w mojej świadomości Wydawnictwo Papierowy Księżyc jest firmą, która mówiąc w języku internetowym, kompletnie nie umie w korektę - często zdarzają im się literówki, i to nawet na okładce. Na dobitkę pamiętam tę wydawnictwo jako ociągające się, więc jeśli wygrasz u nich książkę na konkursie (a trzeba przyznać, że tych robią sporo) w marcu to możliwe, że ujrzysz ją dopiero w lipcu. Niepochlebne zdanie mam też o Novae Res, które jest jednak całkowicie innym kalibrem w przeciwieństwie do wcześniejszej placówki. Novae Res wydaje na zasadzie self-publishingu, czyli tłumacząc na nasz piękny język, samo-publikowania. Autor płaci pieniądze, po czym może liczyć na określoną liczbę egzemplarzy swej książki. Wydawnictwa tego typu często wabią obietnica wysokich zarobków, dużą dystrybucją oraz reklamą w sieci, lecz większość tych postanowień nigdy nie dochodzi do finalizacji. Nie będę się jednak skupiać na moralnych tudzież prawnych aspektach tej firmy, zamiast tego pragnę powiedzieć o mym stosunku do całego wydawnictwa, albo właściwie do poziomu, do którego przyzwyczaiła mnie ta firma.

Ostatnio poszukiwałam dobrej książki, która w ciekawy sposób prawiłaby o historii - o dziwo, taką znalazłam. Sęk w tym, że uśmiech wzbudzony cudownym opisem, został szybko zmyty wieścią, że to wydawnictwo Novae Res. W czym tkwi moje niechęć?

1) Z tego co pamiętam, posiadałam dwie książki tego wydawnictwa - żadna nie nadawała się do przeczytania. Co już o czymś mówi.

2) Poziom merytoryczny oraz edytorski. To dwa najważniejsze aspekty - o drugim powiem tylko tyle, że krążyły kiedyś fotografie (później zostały usunięte), gdzie czytelniczka wypunktowała banalne błędy książki z tego wydawnictwa, i mówimy tu o ortografach, które można wyeliminować już z poziomu Worda. O złym poziomie merytorycznym, co prawda jeszcze nie słyszałam, jednakże jako osoba wręcz przeczulona na tym, by książka była w miarę możliwości obiektywna i już niezależnie od możliwości autentyczna (zawierająca prawdziwe, potwierdzone informację oraz bibliografię, na której można się opierać i która nie ma nic wspólnego z czasopismami pokroju Super Express) trudno jest mi uwierzyć, że ktoś wydaje dobrą pozycję historyczną w takiej firmie. 

Właśnie ktoś powiedział Robertowi, że przeczytał dobrą książkę wydaną przez Novae Res.

Nie mówię, że to niemożliwe - po prostu wymaga ode mnie zbyt dużego pokładu nadziei w coś co nigdy nie funkcjonowało, bo niezależnie od tego, ile Novae Res działa nigdy nie słyszałam, aby jakaś ich pozycja naprawdę kogoś zachwyciła, nie wspominając już o podbijaniu listy bestselerów (nie żeby znów bestselery, były tak miarodajnym miernikiem tego, co warto czytać). Odwrotną za to sytuację mam przy Wydawnictwie Czarnym - cokolwiek by nie wyszło spod ich loga to wierzę, że są to materiały rzetelne, konkretne i wartościowe, a co zabawne, mam jedynie ich jedną książkę.

Czy to zjawisko dobre? Ani trochę. Zarówno skreślanie debiutantów (bo to głównie oni wydają w Novae Res) nie jest w porządku, ani też ślepe zapatrzenie w Czarne (choć nie słyszałam też żeby kiedykolwiek wydali coś złego i niezgodnego z faktami). Rozsądny człowiek powiedziałby, że najważniejszy jest umiar i wstrzemięźliwość - tak, podchodźmy z rezerwą do książek słabych wydawnictw, ale nie skreślajmy ich definitywnie. Tak, chętniej sięgajmy po pozycję sprawdzonych i zaufanych firm, ale nie zamykajmy się w monotematycznych bańkach, i przede wszystkim, w razie wątpliwości sprawdzajmy, czy wydawnictwo się nie pomyliło. Im też się zdarza.

Jestem pewna, że Robert traktuje tak każdego rozsądnego człowieka, really. 

Wpis może nie jest odkrywczy, ale i takie są potrzebne. Napiszcie czy też przyłapaliście się na skreślaniu pozycji (a tym samym autora) z powodu wydawcy? Czy raczej jest wam całkowicie obojętne, kto wydaje książkę?

19 | dodaj komentarz

  1. Raczej nie skreślam książki ze względu na wydawnictwo. Nawet nie zwracam na nie często uwagi, chociaż widząc piękne twarde oprawy od razu kojarzą mi się z wydawnictwem Media Rodzina :D Ale uwielbiam też książki innych wydawnictw, może dlatego, że nie potrafię sama dobrze wyszukiwać błędów. Należę do grona osób dla których interpunkcja i ortografia to czarna magia! ;D Choć czasami, umiem wyłapać literówki i trochę mnie to drażni...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe, bo mi akurat z bogactwem i takimi porządnymi okładkami kojarzy się Zysk i S-ka (pewnie zasługa ,,Gry o tron'').

      Usuń
  2. widząc logo NR odpuszczam lekturę książki, w przypadki Papierowego Księżyca czytałam od nich tylko "Sztylet rodowy" i był bardzo słaby, więc też omijam ich książki. Takie wartościowanie względem wydawnictw pojawiło się u mnie dopiero po założeniu bloga, wcześniej zwracałam uwagę tylko na autora i opis. To dobry i potrzebny tekst. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry tekst :) Ja zwykle nie zwracam uwagi na wydawnictwo, bardziej na autora i w ogóle opis, ale co do niektórych wydawnictw można mieć jakieś przeczucia. Niektóre wydawnictwa mają tzw. ,,nosa" do tytułów, inne nie, ale zawsze staram się jakoś dawać szanse każdemu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Blogerka narzekająca na korektę sama robi poważne błędy interpunkcyjne, a na dodatek Novae Res NIE JEST self-publishingiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Podstawowa różnica jest taka, że im ktoś za to płaci, mi nie.
      2. Novae Res jest self-publishingiem. Nie wiem czy w całości, ale na pewno w jakiejś części.

      Usuń
    2. Novaes Res to nie self publishing tylko vanity press. W SP autor SAM organizuje kolejne etapy pracy nad ksiazka. W vanity - placi haracz firmie. Zrobienie researchu nie boli.

      Usuń
    3. Jest dużo materiałów, gdzie pisze się o Novae Res jako o firmie stosującej self-publishing lub jakiś jego odłam (ale nie vanity). Weźmy chociaż pod uwagę Wikipedię, w której notabene piszę, że ,,rozróżnienie między vanity publishing i innymi formami samopublikowania, zwłaszcza drukiem na żądanie jest trudne do ustalenia''. Poza tym te samo źródło mówi, że ,,za wydawcę typu vanity uważa się takiego, który stosuje celowo rozmaite techniki psychologiczne mające rozbudzić i wykorzystać miłość własną swoich autorów-klientów'' i że ,,wydawcę typu vanity nie interesuje zupełnie zawartość merytoryczna publikacji, nie przeprowadza on żadnej selekcji tego, co wydaje'', a Novae Res selekcje przeprowadza - słabą, ale jednak.

      1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Samopublikowanie#Rodzaje_samopublikowania
      2. http://www.marcinzwierzchowski.pl/zaplac-a-bedziesz-pisarzem/

      Usuń
  5. Warto zwracać uwagę na wydawnictwo zwłaszcza, że teraz każdy kto ma trochę w kieszeni może wydać książkę. Zazwyczaj kupuję książki znanych i pewnych wydawnictw. Mimo iż nie ocenia się książki po okładce, jak już mam mieć ją na półce lubię ładne wydanie wiec na to też zwracam uwagę. Jeśli natomiast mam raz coś przeczytać nie raz daję szansę i samodzielnie wydawanym książkom, znajda się perełki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze jestem zadowolona z książek od Wydawnictwa Znak - są porządnie wydane i jakiekolwiek błędy zdarzają się tam sporadycznie (a przynajmniej ja rzadko na nie trafiam). W Papierowym Księżycu faktycznie literówek jest sporo, ale jakoś nie przywiązuję do tego większej wagi - może dlatego, że czytałam od nich tylko pierwsze dwa tomy "Kronik Belorskich" :)
    Generalnie w pierwszej kolejności zwracam uwagę na to, czy interesuje mnie dana treść, choć nie ukrywam, że jestem okładkową sroczką i często kryterium wydania też u mnie przeważa, ale nie umiem z tym walczyć :D
    A Twój wpis jest bardzo potrzebny i bardzo dobry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znak ostatnio bardzo trafia w moje gusta, bo wydaje dużo książek na faktach o różnych odłamach kryminalistyki - badanie zwłok czy profilowanie przestępców. Także daje im małe wirtualne serduszko za tematykę♥

      Jeśli chodzi o Papierowy to ja czytałam ich 4 książki, i faktycznie z tymi literówkami da się żyć, ale jednak ta ich nagminność czasami trochę denerwuję.

      Poza tym sroczką to i ja jestem, ale właściwie zazwyczaj dobrze na tym wychodzę; przez wygląd kupiłam chociażby pierwszym tom ,,Gry o tron'' i choć teraz nie ma już tej ładnej oprawy i ilustracji to miłość pozostała :D

      Usuń
  7. Nie będę się odnosić do wszystkiego, bo nie ma sensu, generalnie Ci polewam i już widzę, że u góry ktoś OCZYWIŚCIE ANONIMOWY już się czepia.
    Jako zwykli czytelnicy mamy prawo wymagać od wydawnictw sensownej korekty i tak dalej, bo za to płacimy i tyle w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Odnośnie Novae Res, również nie mam zaufania do jakości ich książek. Uwielbiam Media Rodzinę, Wydawnictwo Dolnośląskie, Otwarte, które zawsze pięknie wydaje swoje książki, Wydawnictwo Czarne itp :) Z wydawnictwami jest podobnie, jak z autorami, każdy ma w głowie obraz pisarza, wie czego można się po nim spodziewać. Każde wydawnictwo ma inny profil wydawniczy - jedni wydają typowo dla młodzieży, inni stawiają na mocne thrillery i kryminały, np. Fabryka Słów to świetna fantastyka.
    Ciekawy artykuł :)
    Pozdrawiam zaczytanie
    Gaba

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się, że nigdy nie przyłapałam się na wyborze książki pod względem wydawcy. Ciekawe zjawisko. Bardzo przyjemnie czyta się bloga. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest mi całkowicie obojętne kto wydaje książkę, najważniejsze żeby mi się podobała. Na wydawnictwa tak naprawdę nigdy nie zwracam uwagi. Co innego na ubrania. Już nie patrze na metkę, a na skład :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Za mało czytam książek...

    OdpowiedzUsuń
  12. Oceniam książki po wydawnictwie głównie na takiej podstawie, że wiem, jaki jest profil wydawniczy danej jednostki. Z góry mogę założyć, że w kwietniu Fabryka Słów nie wyda nic dla mnie dobrego, bo z ich autorami skończyłam przygodę w gimnazjum. Papierowy Księżyc znam tylko ze słyszenia, bo nigdy nie wydali niczego, co by mnie interesowało. A Czarne co miesiąc ma co najmniej dwie pozycje, które chciałabym kupić, korektę zawsze mają dobrą, a skład robi im d2d, więc książki są też ładne wewnętrznie. Karakter podobnie, zawsze ma coś interesującego dla mnie, więc im ufam. A często jeżeli wydawnictwo jest małe i sprzedaje literaturę popularną, mogę założyć, że papier będzie słaby a skład kiepski, bo na wszystkim oszczędzają, a ludzie i tak kupią. Marka książek to jednak coś trochę innego niż marka butów. Książek nie produkują biedne dzieci w Bangladeszu, jeno najwyżej kiepsko opłacani studenci polonistyki, ale ogólnie konkurencja działa trochę inaczej, więc - butów markowych nie noszę, markom książek ufam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja raczej nie zwracam aż takiej uwagi na wydawnictwo...poprawka nie zwracałam. Ostatnio moja koleżanka trzymała w rękach książkę tak, że nie widziałam jej dokładnie, o dojrzeniu znaczka wydawnictwa ale poznałam po sposobie wydania z jakiego pochodzi. Mówię to mojej koleżance, ona bierze książkę, patrzy na znaczek i z wielkim zdziwieniem mówi, że miałam rację :D
    xoxo
    L. (http://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  14. Osobiście raczej nie patrzę na wydawnictwo, ale na co dzień jestem wielką fanką fantastyki, więc jeżeli chodzi o ten gatunek to uważnie śledzę Fabrykę Słów - większość książek na półce mam od nich. Co do Nova Res to prawda, mają słabą korektę i grafików, więc ich książki już na pierwszy rzut oka często odrzucają. Inwestując w grafika na pewno zwiększyliby sprzedaż.
    Są też wydawnictwa, które od razu kojarzą się z porządną marką - Media Rodzina, czy też Sonia Draga. Ich pozycje zawsze są pięknie wydane, a książki wytrzymałe.

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo