Zwizualizuj sobie idealną parę - pewnie to
dwójka białych osobników, prawda? A teraz wyobraź sobie idealnego partnera -
także biały? Zapewne równie domyślnie zakładasz, że wszyscy wokół ciebie są
heteroseksualni. Nie żebym generalizowała, choć właściwie chyba to robię. W
każdym razie zmierzam do tego, że każdy z nas może jest w pewnym sensie rasistą
- przyzwyczajeni do pewnych schematów zaczynamy traktować inny kolor skóry za coś dziwnego, coś co należy ujawnić (dokonać tzw.
coming outu, wyjść z szafy). Czasami nawet ludzi koloru ciemnego uważamy za
niebezpiecznych, albo mamy z góry wypracowaną opinię na ich temat. Podobno dyskomfort
przed nieznanym to odruch ewolucyjny, w końcu jako kraj leżący w
środkowo-wschodniej części Europy nie mamy kontaktu z ludźmi innej rasy, więc
kiedy o danej społeczności nic nie wiemy, to nie możemy być pewni, czy nam
''nie zaszkodzi'', a w obliczu niewiedzy fantazje i plotki przyjmuje się za
pewnik; w czasach Ku-Klux-Klanu czarny kolor skóry uzasadniano pochodzeniem
diabelskim i choć jest to przykład niezwykle dosadny także dzisiaj braki wiedzy
prowadzą do konfliktów na tle etnicznym. Czyż Polacy w Niemczech nie są uważani
za złodziei? Nikt nie kontempluje nad tym, że ci rabusie to niższe sfery, czyli
tzw. społeczny margines. Zamiast tego łatwiej osądzić cały naród o
złodziejstwo. Brak edukacji stawia podobnie sprawy choćby z albinosami w
Afryce. Przesądy rozpowszechniane przez szamanów pozwalają wierzyć, że ciała
osób dotkniętych albinizmem posiadają magiczną moc i właśnie o podobnych
uproszczeniach, szablonowych wzorach, które przypisuje się pewnym grupom oraz
wychodzeniu z szafy (oczywiście nie tej drewnianej) piszę Becky Albertalli w
swoim debiucie ,,Simon oraz inni homo sapiens'', a robi to z taką klasą i
urokiem, że aż miło się o tym piszę.
Spokojnie mogę stwierdzić, że tolerancja stanowi żywy problem społeczny - akceptacja homoseksualizmu, akceptacja
muzułmanów, ludzi czarnych, białych, żółtych. Kiedy w filmie nie ma
Afroamerykanina pojawiają się głosy, że to dyskryminacja rasowa, kiedy ten
Afroamerykanin się pojawia to jest jeszcze więcej dezaprobaty, bo czarnoskóry w
obsadzie musi od razu oznaczać, że to film poprawny politycznie. Dzielimy się
więc na różne grupki i przydzielamy do kategorii, a szczególnie ochoczo robimy
to, kiedy jesteśmy w tej ,,grupie domyślnej'' - w końcu o białych nie ma
żadnych obraźliwych żarcików, a jeśli już są to na pewno nie w takiej ilości.
Główny bohater ,,Simon oraz inni homo sapiens'' to właśnie książkowy, biały
nastolatek - ma dwie siostry, bałagan w pokoju i rodziców (dzieci zazwyczaj
mają rodziców). Piszę jednak ,,książkowy nastolatek'', bo zwykle właśnie ci
książkowi nastolatkowie mają rodziców z dziwnymi nawykami, którzy za wszelką
cenę próbują być uważani za hipsterów i ogólnie cool ludzi. Zawsze wypada im
nieco żałośnie, ale wszyscy trzymają się chyba powiedzenia ,,ćwiczenia czynią mistrza''
lub coś podobnego. W każdym razie Simon od kilku miesięcy wymienia się wiadomościami
z niezwykle interesującym chłopakiem. Co ciekawsze Blue chodzi do tej samej
szkoły, choć oboje zawarli niepisaną umowę, że nie będą pisać nic, co
naprowadziłoby ich na swoją prawdziwą tożsamość. Sielankowy świat fejkowych
kont zaczyna zamieniać się w koszmar, kiedy Martin, klasowy błazen, robi
screeny korespondencji Simona i szantażuje go, wyjawieniem jego największego
sekretu. Pojawia się oczywiście strach oraz zdenerwowanie. Później do chłopaka
zaczyna docierać, że może stracić Blue, a na to nie chcę się zgodzić nawet,
jeśli jego przyjaciel to tylko kilka słów na ekranie, które mogą się nigdy nie zmaterializować. Podejmuje więc grę
Martina, tym samym godząc się na bycie ofiarą szantażu.
Książka jednak nie skupia się na problemie,
jakim jest bycie terroryzowanym przez rówieśnika - ten wątek siłą rzeczy
stanowi pewien człon historii, ale nie zmusza do większej refleksji, ani nie
prowadzi do morału, który wskazałby jak należy się zachować, kiedy ktoś nas
zastrasza i dręczy. Zamiast tego fabuła krąży wokół Simona i Blue - ich
orientacji oraz tego jak do tej orientacji powinni tudzież chcą się przyznać:
Bo to cholernie wielka rzecz. To ja powinienem podjąć decyzję, kiedy, gdzie i komu powiem oraz w jaki sposób to zrobię.
Jednocześnie Simon poddaje polemice samo
istnieje coming outu. Dlaczego orientacja hetero jest tą domyślną? Dlaczego
tylko on i Blue muszą wyskakiwać z szafy, chociaż nie do końca wiedzą jak to
zrobić? Dlaczego każdy nie robi czegoś podobnego?
Autorka poruszyła jeszcze dwa inne utrapienia
w temacie homoseksualizmu - brak samoakceptacji oraz reakcję społeczności. Przy
tej pierwszej zgryzocie nie potrzeba było wielu zdań, ponieważ ,,teraźniejszy
Simon'' wie kim jest i wie, że dziewczyny go nie pociągają, aczkolwiek
przyznaje w wiadomościach do przyjaciela, że kiedyś faktycznie chodził z płcią
przeciwną, bo nie mógł uwierzyć w to, kim jest. Zawsze sobie cenię poruszanie
takich zagadnień. To pokazuje jak czasami ciężko przyznać przed samym sobą, kim
się naprawdę jest. Przy drugim strapieniu sprawa jest już oczywiście bardziej
złożona, bo dzieli się na reakcję rodziców, znajomych, nauczycieli oraz całkiem
przypadkowych dupków. I nie, Ameryka to nie magiczne miejsce, gdzie nie ma
homofobów i wszyscy wszystkich akceptują, a Becky Albertalli tylko to
udowadnia.
Martin gra Fagina. Ja zostałem wpisany jako ,,chłopak Fagina''. Podejrzewam, iż jakiś geniusz uznał, że będzie niezwykle zabawnie wykreślić ,,i'' oraz ,,n'' i zostawić ,,chłopaka Faga''. Czyli pedała.
Poza tym warto opisać jak wygląda tu wątek
miłosny... Jest uroczy. Naprawdę. Blue i Simon tworzą dziwną relację, ale to
sprawia, że są właśnie uroczy i to nie w ten lukrowy, cukierkowy sposób. Co
istotne, niby wątek uczuciowy stanowi podstawę książki i jednocześnie jej
centralny punkt, aczkolwiek nie ma się wrażenia, że to wszystko jest nachalne.
Uważam, że to zasługa głównie wątków pobocznych, które może nie są zbyt
skomplikowane, lecz skutecznie sprawiają, że książka opowiada historię, którą
ma opowiedzieć, jednocześnie nie dając wrażenia, że świat Simona to jakaś
dziwna planeta, wyciągnięta z rzeczywistości. Oczywiście na te wrażenie
składają się również autentyczne postacie, w których można się zakochać, a
nawet identyfikować z nimi, bo brak tam egzaltowanych dialogów. Wszystko jest
autentyczne i niemal wyjęte z głowy nastolatka. Nie wspomniałam jeszcze o
najważniejszej zalecie - ciekawości. Simon nie wie, kim jest Blue, a Blue nie
wie, kim jest Simon, dlatego też można poczuć się jak Sherlock odgadując, z kim
tak naprawdę piszę główny bohater. Ja zmieniałam swoje odpowiedzi, co kilka
stron, więc ostatecznie miałam jakiś czterech kandydatów na miejsce anonimowego
Blue'a.
Już (prawie) na sam koniec muszę dodać, że to
książka nader aktualna nie tylko przez temat, ale i realia -wszyscy mają
Facebooka, Tumblra czy Instagrama, pies rodziny nazywa się Bieber, a Simon ma
małą obsesję związaną z Potterem. Chłopak przyznaje, że przez dziwne sny z
Danielem Radcliffem w roli głównej zrozumiał, że nie kręcą go dziewczyny. Swoją
drogą właśnie wszyscy fani Radcliffera oraz Harrego Pottera kilkakrotnie się
uśmiechną podczas czytania, ponieważ ,,Simon oraz inni homo sapiens'' ma
mnóstwo nawiązań do tej serii książek, jednakże ci, którzy nie czytali i nie
oglądali (tak, są i tacy ludzie) dalej będą mogli odnaleźć się w fabule i nie
będą mieli poczucia, że coś im umyka - sprawdzona informacja.
Kończąc ten długi wywód, mogę przyznać, że nie
znalazłam w tej książce żadnych minusów - ani podczas czytania, ani podczas
pisania recenzji. Jedyne co może przeszkadzać w tej książce to urokliwość, ale
jak wspominałam nie jest ona cukierkowa, więc będzie nieznośna tylko dla osób,
które wolą krew i mięso, ale kto z takich osób zdecyduje się na młodzieżówkę?
Zapewne nikt. Dlatego uważam, że to pozycja świetna - jest dobrze napisana, opowiada
o ważnym temacie i w sumie jest utrzymana w duchu pokrzepienia, a to ważne.
Przynajmniej tak mi się wydaje, bo morał przy takiej książce może być dla
młodego homoseksualisty istotny, prawda? W każdym razie niezależnie od upodobań
seksualnych polecam tę pozycję wszystkim, którzy lubią takie lekkie, młodzieżowe
klimaty, gdzie panuje równie lekki język.
Czytałam o Simonie. Nie spodziewałam się, że to będzie taka dobra książka. Tolerancja, życie szkolne i miłość przedstawiona w dosadny i prawdziwy sposób. Ach, i oreo <3
OdpowiedzUsuńHaha, oreo zawsze dobre :D
UsuńCoś idealnego dla mnie! Muszę zapoznać się z tą pozycją ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz w ogóle słyszę o tej książce, a lubię jak ktoś mnie zaskakuje! Recenzja napisana ciekawie i w świetnym stylu :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
iskraczyta.blogspot.com
Dzięki ;)
UsuńWspaniała recenzja! Faktycznie mamy duże problemy z tolerancją, a raczej jej brakiem... Książkę muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńZapowiada się wspaniale, muszę koniecznie przeczytać :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu chciałam poznać ten tytuł, ale nigdy nie było okazji. Bardzo mnie zachęciłaś i trochę o nim przypomniałaś :)
OdpowiedzUsuńMuszę to przeczytać, bo już od dłuższego czasu chcę ją kupić, ale jakoś ciągle mi z nią nie po drodze.
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo, aż w końcu zrobiłam mega spontaniczne zakupy i Simon wpadł w moje łapy.
UsuńBardzo ciekawie napisana recenzja, oby tak dalej ;) Też chciałabym przeczytać tę, książkę, ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Mam nadzieję, że gdy przebrnę przez "Gniazdo" ,pewnego dnia, to następnym wyborem będzie właśnie ta książka ze śliczną czerwoną okładką ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;)
https://timeofbook.blogspot.com/
Dziękuje za pochwałę :D
UsuńPodpisuję się pod twoimi słowami. Ta książka jest po prostu cudowna <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam Simona po angielsku nie wiedząc nawet, że książka wyszła również po polsku, a fakt ten bardzo przyjemnie mnie zaskoczył, bo mam wrażenie, że pozycji poruszających taką tematykę nie ma na naszym rynku za wiele. Nie wiem, czy nazwałabym tę książkę wybitną, ale temat jest ważny, postaci przesympatyczne, a relacje Simona i Blue są, tak jak napisałaś, przesłodkie :)
OdpowiedzUsuńTeż mam wrażenie, że homoseksualizm&coming out to dalej temat nierozwijany w książkach mimo, iż do popkultury z łatwością się przedostał i jest całkiem pozytywnie odbierany.
UsuńWiele słyszałam o tej książce, zwykle bardzo dobrego. Mam wrazenie, ze brakuje powieści z taką tematyką. Trzeba nadrobić jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
mariadoeseverything.blogspot.com
Cieszę się, że powstaje coraz więcej książek o trudnej tematyce, bo takich ''odmóżdzaczy'' jest już wystarczająco na rynku :*
OdpowiedzUsuńlubieczytacrano.blogspot.com/
Ciągle chcę przeczytać tę książkę, ale nigdy nie mam czasu, by pójść i ją zamówić, to bywa okropne, pieniędzy mi nie starczy na książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Tori Czyta
Chciałam kiedyś przeczytać tę książkę i właśnie mi o tym przypomniałaś! Jeśli znajdę ją w bibliotece to na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i ściskam :*
M.
martynapiorowieczne.blogspot.com
Od jakiegoś czasu leźy u mnie na półce i czeka, aż znajdę dla niej czas. Ma tak wysokie oceny i zachęcające opinię, że nie mogę się doczekać, kiedy w końcu będę mogła ją przeczytać ^^
OdpowiedzUsuńPrzestałem czytać w momencie w którym napisałaś o tym że każdy jest rasistą i że coming out dotyczy koloru skóry. No, może jakiegoś pochodzenia, np. żydowskiego (pogardzana mniejszość). Ale generalnie coming out dotyczy przede wszystkim osób LGBT. Tzw. heteronorma zakłada że wszyscy wokół ciebie są heteroseksualni i cispłciowi (czyli ich tozsamość pokrywa się z tym co wpisali lekarze przy narodzinach).
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, poprawność polityczna i reprezentacja to dwie różne rzeczy.