Teoretycznie ,,Lucifer'' to ekranizacja historii z uniwersum DC Comics, w praktyce tylko tytuł mają wspólny. Znający pierwowzór dzielą się na optymistów mówiących, że na przeniesienie bohatera w świat kamer potrzeba by było kilku wysokobudżetowych filmów, a jak wiadomo DC nie planuje takich produkcji, szczególnie w wersji serialowej - widać to choćby po nieco kiczowatym ,,Arrow'' czy ,,Supergirl''. Pesymiści za to głośno wzdychają o tym, że z siejącego postrach Lucyfera zostało tylko imię. Kto ma racje?
Lucyfer Mornigstar grany przez Toma Ellisa to
osobnik płci męskiej prowadzący tak wtórne życie, że pewnie każdy z nas poznał
już podobnych Johnów, Smithów czy Deanów. Władca piekieł zmęczony swoim żywotem
w wymiarze przeznaczonym wyłącznie dla grzeszników, opuszcza miejsce wiecznego
cierpienia i przenosi się do Los Angeles - miasta aniołów oraz nowych
możliwości. Mężczyznę otaczają piękne kobiety, hektolitry alkoholu, a sam jest
właścicielem luksusowego klubu nocnego. Życie jak w Madrycie kończy się, gdy
jego znajoma celebrytka zostaje postrzelona. Wówczas spotyka detektyw Chloe
prowadzącą śledztwo w sprawie zabitej. Diabeł chcąc przypilnować, by ten kto
zabił młodą gwiazdę dostał za swoje, postanawia pomóc w śledztwie, podczas
którego okazuje się, że niezależna Chloe Decker opiera się jego niesamowitej
aparycji oraz anielskim sztuczkom, co bardzo go intryguje.
Od tego momentu obydwoje (mimo początkowych sprzeciwów Chloe) biegają po mieście szukając przestępców. Jak można się domyślić szatan zaczyna się zmieniać, natomiast cała produkcja zaczyna być prowadzona w konwencji proceduralnej (nowy odcinek = nowa sprawa kryminalna). To z kolei już na starcie utrudnia nakreślenie bohaterów oraz ich przeszłości, co przy Lucyferze ciekawi najbardziej, ale przede wszystkim skreśla stworzenia choćby iluzji fabuły. Zagadki pojawiają się i znikają, a my nadal niewiele wiemy o Bogu czy braciach archanioła, choć jeden z nich (Amenadiel) pojawia się już w pilocie, prosząc by diabeł wrócił na swe miejsce, ta jedna sekwencja nie jest jednak w stanie pokazać stosunku emocjonalnego, przeszłości, ani zaciekawić postacią brata, który przez większość czasu stoi ze statyczną miną, a jego jedynym znakiem rozpoznawczym jest spódnica. Choć procedural szybko sprawia, że trudno stworzyć coś unikatowego i nie pochwalam tego wyboru, to jednak momentami sprawy kryminalne ładnie nakładają się z przeżyciami Lucyfera, a to z kolei zmusza go do emocji oraz sprawia, że jego myślenie nie jest zbyt rozsądne. Właśnie dzięki osobistym sprawą głównego bohatera powstał całkiem ciekawy epizod o facecie podszywającym się pod Morningstara czy sprawa związana z grupami satanistycznymi.
Od tego momentu obydwoje (mimo początkowych sprzeciwów Chloe) biegają po mieście szukając przestępców. Jak można się domyślić szatan zaczyna się zmieniać, natomiast cała produkcja zaczyna być prowadzona w konwencji proceduralnej (nowy odcinek = nowa sprawa kryminalna). To z kolei już na starcie utrudnia nakreślenie bohaterów oraz ich przeszłości, co przy Lucyferze ciekawi najbardziej, ale przede wszystkim skreśla stworzenia choćby iluzji fabuły. Zagadki pojawiają się i znikają, a my nadal niewiele wiemy o Bogu czy braciach archanioła, choć jeden z nich (Amenadiel) pojawia się już w pilocie, prosząc by diabeł wrócił na swe miejsce, ta jedna sekwencja nie jest jednak w stanie pokazać stosunku emocjonalnego, przeszłości, ani zaciekawić postacią brata, który przez większość czasu stoi ze statyczną miną, a jego jedynym znakiem rozpoznawczym jest spódnica. Choć procedural szybko sprawia, że trudno stworzyć coś unikatowego i nie pochwalam tego wyboru, to jednak momentami sprawy kryminalne ładnie nakładają się z przeżyciami Lucyfera, a to z kolei zmusza go do emocji oraz sprawia, że jego myślenie nie jest zbyt rozsądne. Właśnie dzięki osobistym sprawą głównego bohatera powstał całkiem ciekawy epizod o facecie podszywającym się pod Morningstara czy sprawa związana z grupami satanistycznymi.
To co w osobie Lucyfera zachwyca to na pewno
akcent - śliczny brytyjski akcent mocno wyróżnia się na tle tych amerykańskich.
Poza tym bohater jest też niezłym pianistą oraz piosenkarzem, co umila niektóre
sceny. Oprócz wyrazistego Lucyfera reszta postaci męskich jest dość miałka. Wspominany
Amenadiel ma mocny fundament do własnego, interesującego wątku. W końcu chłop
cały czas się poświęcał, robił co mu kazano, był tzw, dobrym żołnierzem, a nie
dostał nic w zamian, lecz przez dotychczasowe dwa sezony nikt nic z tym nie
zrobił i szczerze wątpię, aby twórca zechciał bardziej rozbudować mitologie serialu,
która jest naprawdę słaba, gdyż nikt nie dał jej szansy na rozbudowe. Oprócz
niewyraźnego Amenadiela, gdzieś na drugim kadrze oscyluje detektyw Espinoza, były mąż pani Decker. Na początku jest to przypominający
miśka facet, który wygląda mniej więcej tak, jakby jego główną rolą było
rozwinąć postać Chloe i dodać nieco dramatyzmu wszystkim shipperom Chloe oraz
Lucifera. Tyle, że kiedy już człowiek ogląda ten drugi sezon to ten koleś nie
za bardzo ma co robić w tym serialu. Jego rola pomału zaczyna zbliżać się do
momentu, kiedy przydałoby się go dyskretnie usunąć na dalszy plan.
Na szczęście charakterkami nadrabiają postacie damskie. Mazikeen, czyli demon, który przybył wraz z Luciferem na Ziemię jest karykaturalna, lecz stanowi mocną osobowość. Jest w obyciu nieco męska, dosłowna i nie stroni od przemocy. Poza tym na uwagę zasługuje również Linda, terapeutka diabła. Ujęcia z nią i Mornigstarem często dodają serialowi zabawnych scen, kiedy to tkwiąc w kozetce upadły anioł odbiera rady pani psycholog całkowicie na opak. Nawet młoda Trixe (córka detektywa Espinoza i Chloe) zaskakująco dobrze się ogląda, przy czym mała nie jest tylko włóczącym się dzieckiem na planie, a ciekawą osobowością - wierzcie.
Na szczęście charakterkami nadrabiają postacie damskie. Mazikeen, czyli demon, który przybył wraz z Luciferem na Ziemię jest karykaturalna, lecz stanowi mocną osobowość. Jest w obyciu nieco męska, dosłowna i nie stroni od przemocy. Poza tym na uwagę zasługuje również Linda, terapeutka diabła. Ujęcia z nią i Mornigstarem często dodają serialowi zabawnych scen, kiedy to tkwiąc w kozetce upadły anioł odbiera rady pani psycholog całkowicie na opak. Nawet młoda Trixe (córka detektywa Espinoza i Chloe) zaskakująco dobrze się ogląda, przy czym mała nie jest tylko włóczącym się dzieckiem na planie, a ciekawą osobowością - wierzcie.
To na co ja zwróciłam uwagę to ujęcia miasta, kręcone
najczęściej dronem. Takie krótkie wstawki, jednak cieszą (przynajmniej mnie, bo
dodają nieco wsparcia estetycznego). Tom Ellis gra jeśli ma co zagrać, a jeśli
nie to po prostu ładnie się uśmiecha i też jest fajnie, jednak ,,Lucifer'' jest
przede wszystkim produkcją przy której szare komórki nie muszą się zbytnio
wysilać, albo nawet specjalnie skupiać. Z odcinka na odcinek niewiele się
zmienia - dostajemy kilka informacji raz na sezon, ale w poszukiwaniu zwrotów
akcji powinniście udać się raczej gdzie indziej.
Skoro było kilka plusów to oczywiście nie może się obyć również bez tej gorszej strony serialu. Na pewno nie podoba mi się tak słabo zarysowany wątek fantastyczny. Pisałam już nieco wcześniej o tym, iż mitologia w tym serialu (niestety) prawie nie istnieje. Jest to okrutnie rozczarowujące, tym bardziej, że to powinien być jeden z mocniejszych atutów produkcji. Poza tym mało satysfakcjonujące jest prawdziwe oblicze diabła. Wygląda ono bowiem jak zmutowany pomidor z kilkoma pęknięciami i miejscem na czerwone oczy. Za to wizję piekła ekipa próbuje budować dzięki trzęsącej się kamerze oraz detalicznym ujęciom - sorry, ale nie tędy droga. Taka wersja ani trochę nie napawa grozą. Największym moim problem nie jest jednak forma proceduralna za którą nie przepadam czy efekty specjalne. Denerwuje mnie natomiast wrzucanie władcy piekieł tam, gdzie zupełnie nie jest potrzebny.
Skoro było kilka plusów to oczywiście nie może się obyć również bez tej gorszej strony serialu. Na pewno nie podoba mi się tak słabo zarysowany wątek fantastyczny. Pisałam już nieco wcześniej o tym, iż mitologia w tym serialu (niestety) prawie nie istnieje. Jest to okrutnie rozczarowujące, tym bardziej, że to powinien być jeden z mocniejszych atutów produkcji. Poza tym mało satysfakcjonujące jest prawdziwe oblicze diabła. Wygląda ono bowiem jak zmutowany pomidor z kilkoma pęknięciami i miejscem na czerwone oczy. Za to wizję piekła ekipa próbuje budować dzięki trzęsącej się kamerze oraz detalicznym ujęciom - sorry, ale nie tędy droga. Taka wersja ani trochę nie napawa grozą. Największym moim problem nie jest jednak forma proceduralna za którą nie przepadam czy efekty specjalne. Denerwuje mnie natomiast wrzucanie władcy piekieł tam, gdzie zupełnie nie jest potrzebny.
Reasumując, nie jest to serial kompletnie zły. Ma
ograniczoną mitologię i bliżej mu do obyczajowego dramatu niż produkcji fantastycznej,
ale ogląda się go przyjemnie. Momentami można się pośmiać, a nawet zacząć się przejmować
tym co będzie dalej. Radziłabym jednak
przed seansem nie nastawiać się na historię religii opowiedzianej na nowo,
cudowną interpretację Pisma Świętego czy
nawet ekranizację komiksu Neila Geimana. Pomyślcie o
,,Luciferze'' bardziej jak o guilty pleasure, które tak dobrze się sprzedaje,
iż stacja wykupiła już prawa na sezon trzeci.
Serial, który szczerze bardzo lubię choć wątki kryminalne często są dla mnie dość nudne, brakuje w nich większej dozy akcji, większych zaskoczeń ;D Moja ulubiona postać to (oprócz Lucyfera oczywiście) Maze. Bez niej serialu sobie nie wyobrażam. Aczkolwiek doktor Linda też jest świetna a jej rozmowy z Luckiem to mistrzostwo (a raczej sesje). Mama Lucyfera była bardzo lubianą przeze mnie postacią głównie na początku, teraz jakoś tak zaczęła mnie irytować. Za Chloe nie przepadam choć z wyglądu jest ... boska ;) Z charakteru już trochę mniej. No i jej córeczka jest urocza <3 Ok rozpisałam się ... Zapraszam do mnie <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie idealnie uchwyciłaś to dlaczego oglądam akurat ten serial. Ładny Lucy i niewymagające wysilenia wątki. Doskonałe na wieczór :)
OdpowiedzUsuńMam wielki problem z tym serialem, bo nie mogę skumać jak władca piekieł, który, według religii chrześcijańskiej, istniał od zawsze właściwie, mógłby, w ogóle, nauczyć się czegokolwiek (tu mam na myśli jakąś ewolucję jego postaci) albo chcieć nauczyć się czegokolwiek, albo rozwiązywać zagadki kryminalne. Nie mogę tego pojąć. Zdaję sobie sprawę, że to dość absurdalne, żeby wymagać od tego typu serialu jakiejś głębszej myśli, ale, moim zdaniem, mogliby zatuszować chociaż jakoś te luki zamiast je olać i nie mówić o nich. On przeżył wszystko, widział wszystko i nagle interesującą dla niego kwestią jest rozwiązywanie zagadek kryminalnych. Przerasta mnie to.
OdpowiedzUsuńW zamyśle scenarzysty to Chloe ma sprawić zainteresowanie władcy piekieł Ziemią, poprzez fakt, iż sama postać opiera się jego urokowi, a ten z kolei będzie chciał odgadnąć jej tajemnicę - zagadki mają być tłem towarzyszącym temu wszystkiemu. Także głównym powodem Mornigstara jest Decker, a właściwie jej odporność na aparycję diabła.
UsuńJa się zakochałam w tym serialu. Fakt faktem do diabła mu daleko, i moim zdaniem za szybko zmienia się ,,w tego dobrego" ale podoba mi się jego charakter :)
OdpowiedzUsuńZabawny serial, potrfaił mnie zaciekawić :)
Szkoda tylko, że te zagadki kryminalne nie są bardziej dopracowane .. :(
Serial naprawdę lubię. Wątki kryminalne może nie stoją na wysokim poziomie, ale za to można się sporo pośmiać:D Bardzo fajne postaci diablicy i pani psycholog. Chloe dla mnie trochę nijaka, podobnie jak braciszek czy były mąż. Lucek przystojny, zabawny, sarkastyczny zimny drań:D Czekam na dalsze odcinki :D
OdpowiedzUsuńPabottyro_books
Dobrze, że do Arrowa i Supergirl nie dodałaś Flasha, bo bym się szczerze obraziła! Uwielbiam ten serial i nie uważam go za jakąś wielką porażkę, choć faktem jest, że lubię takie "lajtowe" produkcje. A co do Lucifera, to akurat pani na religii sobie z niego żartowała, a ja stwierdziłam, że z chęcią bym sobie go kiedyś obejrzała i myślę, że wkrótce tak zrobię :)
OdpowiedzUsuńX MUZ
Uwielbiam "Lucifera" za poczucie humoru! Z wielką niecierpliwością czekam na nowe odcinki :-)
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com
Nie oglądam dużo seriali, bo jakoś za tym specjalnie nie przepadam... Ten ogólnie brzmi ciekawie, ale jak jest słaby wątek fantastyczny (a ja fantastykę uwielbiam) to raczej sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com
Jeśli lubisz fantastykę to bardzo, ale to bardzo polecam ,,Supernatural''. Cudowny serial i wieloma najróżniejszymi stworzeniami różnych narodów - mitologia grecka, słowiańska, legendy itd. Naprawdę warto obejrzeć choćby pilota.
UsuńTrochę mi głupio, bo w ogóle nie oglądam serialów. Nie mam też czasu na filmy, zwykle starcza ledwo na książki, a to one są moją główną pasją ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Widziałam gdzieś reklamę tego serialu i byłam go bardzo ciekawa, ale jakoś byłam nastawiona na coś na prawdę super, chyba jestem rozczarowana, mimo, że recenzja jest rzetelna.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Uwielbiam ten serial ma on taki swój klimat i ten humor. Takie seriale są najlepsze, szkoda, że nie mam czasu na dokończenie go. :/
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Fantastic books