niedziela, 23 kwietnia 2017

Obowiązkowy gej, czyli nowa moda albo społeczne przyzwolenie.


W produkcjach stricte młodzieżowych ze szkołą w tle bardzo często buduje się społeczność szkolną na zasadzie - diva, główna bohaterka będąca zazwyczaj miła, mięśniak grający w futbol i... homoseksualista! To już swego rodzaju rutyna przedstawiania uczniów, ale czy słuszna?


Umieszczenie osoby o innej orientacji jest poniekąd przyzwyczajaniem publiczności do odmienności. Uważam, że telewizja nie jest w stanie zmienić nastawienia zagorzałego przeciwnika homoseksualizmu, jednak wiele osób (szczególnie młodych) nie ma jeszcze wyrobionej żelaznej opinii na ten temat, ciągle waha się ze swoimi zdaniem ze względu na poglądy rodziny, swą wiarę, która potępia tę miłość czy inne stereotypy, których słuszności nie potrafi zweryfikować. Telewizja w pewnym stopniu może ich choćby zainspirować do szukania głębiej w temacie. Poza tym sądzę, iż gdybyś postawili koło siebie dwóch ludzi - człowieka A o imieniu Adam i człowieka B o imieniu Bartek. Wyobraźcie sobie teraz, że człowiek A przez całe życie widział na ekranie, jak osoby tej samej płci się całują; jest więc przyzwyczajony do tego widoku. Teraz człowiek B, on z kolei nigdy nie oglądał czegoś takiego. Co by się stało, gdyby tych dwóch panów posadzić na przeciw homoseksualnych osób? Jestem niemal pewna, iż Bartek zareagowałby o wiele impulsywniej i nie wiedziałby gdzie podziać oczy, kiedy to Adam miałby z tym mnie kłopotu, gdyż przyjąłby to za naturalne zachowanie. Dlatego samo pokazywanie osób z mniejszości orientacyjnych jest wręcz  w pewien sposób pożądane, a na pewno nie szkodliwe. 


Z drugiej strony jednak  osoba homoseksualna często jest traktowana tak jakby jej jedyną cechą była właśnie orientacja seksualna; nie ma pasji, zainteresowań, charakteru, ani żadnej ciekawej historii do opowiedzenia oprócz upodobań związanych z orientacją. Często twórcy płytkich młodzieżówek tworzą geja na podstawie utartego schematu - dobrze ubrany, trzyma się z dziewczynami, ma wyraźną ekspresję, kocha zakupy oraz stroni od przemocy i sportu. Niektórzy mogą sobie nie zdawać sprawy, iż orientacja i styl nie zawsze idą ze sobą w parze, co momentami degraduje homoseksualistów do roli lalki, która chciałaby chodzić w sukienkach. Poza tym im więcej takich schematów widzimy, tym częściej sami (czasami nawet nieświadomie) stawiamy na kimś krzyżyk, bo skoro chłopak trzyma się z przeciwną płcią, nie z chęcią umówienia się, to coś musi być z nim nie tak. Mamy więc spoty problem z kreacją homoseksualistów.

Poza tym często takim osobnikom brakuje historii czy problemów orientacyjnych. Ten temat jest zazwyczaj pomijany. Rozumiem, że mentalność w innych krajach może sporo się różnić choćby od tej naszej Polskiej, która jednak w większości składa się z homofobii, jednakże wciąż zadziwia fakt, że trudno znaleźć produkcję o braku akceptacji homoseksualistów lub choćby problemie z odkrywaniem tej orientacji. Bądź co bądź popkultura czy otaczające nas społeczeństwo najczęściej  za wzór dobrej pary, pokazuje nam dwóch białych ludzi heteroseksualnych. Wychowani więc w tym hermetycznym światku oraz kulturze odkrywając, że nasze poglądy nie zgadzają się nurtem nas otaczającym, możemy mieć problemy z akceptacją samych siebie. Zastanawiam się, czy nie pokazywanie awersji do tej odmienności, jest spowodowana udawaniem, że jej nie ma (tak robią choćby władze rosyjskie), trudną tematyką czy może faktem, iż twórcy uważają to za nieludzkie i nie chcąc dać takiego przyzwolenia publice, zwyczajnie nie wywołują diabła z lasu, bo jak wiadomo i za oceanem występuje homofobia; w Wielkiej Brytanii szerzy ją głównie Kościół, za to w samym USA w 2004r. 15,6%  zgłoszonych zbrodni nienawiści odbyło się przez nietolerancję spowodowaną odmiennością seksualną. Jeden z nastolatków został nawet zabity przez własnych rówieśników!


Ciekawym zjawiskiem jest też fakt, że reprezentacja osób homoseksualnych jest w znacznie większej części męska. Z jakiegoś powodu na ekranach widzimy mniej lesbijek niż gejów. Zastanawiałam się nad tym i bardzo prawdopodobne jest to, że kino w gruncie rzeczy od zawsze było męskie (stosunek aktorów do aktorek jest o wiele większy), więc nikt tego nie zmienił - po prostu nadal zatrudnia się więcej panów niż pań.  Poza tym możliwe, iż to właśnie mężczyzn częściej dotykają stereotypy związane z orientacją - jak się dobrze ubierasz jesteś gejem, kolegujesz się z dziewczynami definitywnie gej, a jeśli przyznajesz się do homoseksualizmu to pewnie jesteś słaby i tak w kółko Macieja. Natomiast o kobietach nie słyszałam takich uwag, choć pewnie i tak jakieś zdążyły się już zakorzenić. 


W swoim poście nie mam zamiaru rozliczać wszystkich możliwych seriali, z tego czy przedstawiają geja czy lesbijkę dobrze czy też nie, jednak zastanówcie się ile razy widzieliście postać homoseksualną, która była naprawdę ciekawa, a ile razy byłą tam wrzuca jakby na siłę... No i koniecznie napiszcie co o tym myślicie
32

piątek, 21 kwietnia 2017

Polska w słodkiej otoczce New Adult, czyli nieco o ,,Jak Powietrze'' Agaty Czykierdy-Grabowskiej.

Są książki, których premierę przechodzimy na blogosferze z niemałym szumem. Właśnie taką pozycją było ,,Jak powietrze'' debiutujące w ubiegłym roku pod wspaniałym (lecz nieprawdziwym) hasłem marketingowym, które zdawało się krzyczeć z każdego zakątka internetu o pierwszej polskiej powieści  New Adult. Okropne z tego kłamstwo, jednak reklama skutek przyniosła. Szkoda tylko, że jaskrawe grafiki nie odwzorowują treści. 


       
20

środa, 12 kwietnia 2017

,,Mr. Robot'' czyli sztuka pokazywania czegoś pozornie nudnego. / Serialowy kącik #4

,,Mr. Robot'' to nie tylko niestandardowe ujęcia, niespotykana tematyka, ale także kawał intelektualnego kina, po którym można mieć niezłą ''schizę''. Elliot Alderson to bohater zbudowany z niezwykle popularnych przymiotów - aspołeczny narkoman uważający, że nie ma problemu z odstawieniem, a na dodatek haker. Dużo się zmienia, gdy poznaje tytułowego Mr. Robota, który chcę go zwerbować do grupy hakerskiej. Z kolei ta za cel obrała sobie największy konglomerat, który niegdyś bez mrugnięcia okiem zdecydował o śmierci m.in. ojca Elliota, gdyż zataił informację o zbyt dużym stężeniu szkodliwych substancji w jednej z fabryk.


Zanim przejdę do kwestii, które całkowicie mną zawładnęły musimy przebrnąć przez nudny początek, czyli pilot oraz następne trzy odcinki. Właśnie tyle minęło zanim naprawdę serial zrobił na mnie wrażenie. W tym wstępie posiadającym wiele dłużyzn dostrzegłam niekonwencjonalne ujęcia całkowicie sprzeczne z podstawowymi zasadami kręcenia - postacie w kątach kadrów, natomiast 3/4 miejsca wokół nich to przytłaczająca przestrzeń. I choć doceniałam piękno zdjęć to jednak cały czas zachodziłam w głowę jak to zrobiło taką furorę. Dlatego też jest to produkcja dla wytrwałych.

Po tych kilku mdłych epizodach wciągnęłam się jak głupia. Dlaczego? Po pierwsze: narracja z perspektywy Elliota, któremu lepiej nie ufać. Za pomocą narracji Sam Esmail (reżyser) potrafi nieźle namieszać w głowie. Anderson podaje przekręcone nazwy instytucji, której nienawidzi, zwraca się do widza jak do swojego wyimaginowanego przyjaciela, co burzy czwartą ścianę, a ponad to jesteśmy świadkami jego naprawdę dziwnych halucynacji po narkotykach. Elliot zauważa też wszystko to czego my codziennie zdajemy się nie widzieć - sztuczność, władzę marek nad człowiekiem i cały ten syf wokół. Mimo brania morfiny i niezbyt towarzyskiego usposobienia, Elliot ma serce po właściwej stronie, co sprawia, że można mu z uśmiechem kibicować... albo współczuć.


Po drugie: hakowanie. Nie jestem całkowitą nogą z informatyki, ale aby cokolwiek samodzielnie zhakować potrzebowałabym tysiąca lat świetlnych nie będę więc udawać, że znam się na tym całym procesie, jednakże wiele osób ''siedzących w branży'' mówi jedno; ten serial naprawdę pokazuje jak wygląda hakowanie. Jasne, na ekranie wszystko dzieje się nieco szybciej, a niektóre dane ze względu na bezpieczeństwo są podane błędnie (adresy IP), ale jednak hakowanie nadal jest tym samym mechanizmem. Esmail zatrudnił nawet specjalną osobę do sprawowania pieczy nad poprawnością komputerowych trików.

Zagadnienia hakerskie to jedno, ale twórca posunął się też do rozwiniętego wątku psychologicznego. Wyszło mu to cudownie, głównie przez zaskakiwanie i zwodzenie widzów. Nigdy do końca nie wiesz czy to realia, czy też pokrętna wyobraźnia Elliota. Taki zabieg ciekawie pokazuje jak człowiek subiektywnie przetwarza informacje. W końcu to właśnie robi haker, przetwarza informacje na swój sposób. Rzeczy istotne dla niego, nie są takie dla innych, więc całkowicie odmiennie je ''przefiltrowuje'', o czym ładnie powiedział w jednym z epizodów Elliot; 


To pytanie nie tylko dla umysłu, ale dla oczu i uszu. Ale czy to nie to samo? Czy zmysły nie są czujnikami dla mózgu? Jasne, polegamy na nich, ufamy, że trafnie odzwierciedlają otaczający nas świat, ale co jeśli tak nie jest? Jeśli to, co postrzegamy, nie jest prawdziwym światem, tylko przypuszczeniem naszego umysłu? Jeśli wszystko, co mamy, to tylko zniekształcona rzeczywistość, zamazany obraz, którego nigdy w pełni nie zrozumiemy.



Coś co chciałam pochwalić na samym początku to aktorstwo. Christian Slater... Nie wiem nawet co dodać; gość ma taką charyzmę grając Mr. Robota, że nie wiem co robił przez całe życie, że go nigdzie nie widziałam. Z drugiej strony nie wiele straciłam od strony wizualnej, bo to typowy aktor spod znaku im starszy tym lepszy. Jeśli nie wierzycie mojemu osądowi to Złoty Glob zgarnięty przez Slatera za tę rolę może potwierdzić, że był rewelacyjny. Oczywiście oprócz tej jednej kreacji  jest też Remi Malek (główny bohater). Co ciekawe jak na publiczną telewizję, facet ma interesującą urodę i gra całkiem dobrze mimo niełatwej roli. Fobie, wycofanie, stany lękowe czy przedawkowanie to tylko niektóre reakcje, które muszą być przez niego odegrane.

Oprócz gry aktorów istotne jest też dobre rozpisanie postaci tak aby zainteresowały, a najlepiej jeszcze zaskakiwały. W ,,Mr. Robocie'' podoba mi się fakt, że bohaterowie nie są traktowane po macoszemu. Każdy ma swój czas ekranowy, który pokazuje ich problemy, życie prywatne i pozwala przechodzić pewną ewolucję. Nie są to też postacie robione od linijki, czyli pełne schematycznych rozwiązań. Jasne, Sam Esmail pokazuje pewien przekrój postaci - muzułmanie, homoseksualista, zwykła dziewczyna o wybuchowym temperamencie, ale nie są to charaktery wpisane na siłę, nie są też sztampowi. Homoseksualista nie równa się tak dobrze znanej z innych show ekspresji, a muzułmanka nie musi być cichą myszką, nie potrafiącą się nikomu przeciwstawić.


Już wcześniej napisałam o cennych uwagach Elliota (i nie tylko), teraz przydałoby się rozwinąć ten atut. Kilka przykładów:

Prawdziwa odwaga polega na byciu uczciwym wobec siebie. Zwłaszcza, gdy jest to trudne.

A ty jesteś prawdziwy? Cokolwiek tutaj jest? [...] Syntetyczne emocje w pigułkach, wojna psychologiczna w formie reklam, wpływająca na umysł chemia zwana jedzeniem, pranie mózgu przez media, odizolowanie się i ucieczka w media społecznościowe. ''Prawdzie''? Chcesz gadać o tym co jest prawdziwe? W tym stuleciu nie byliśmy nawet blisko tego, co prawdziwe. Wyłączyliśmy to, wyjęliśmy baterię wyrzucając pozostałości do wiecznie rosnącego śmietnika ludzkiego stanu. Mieszkamy w domach oznakowanych przez korporację, skaczących nam do oczu poprzez wszechobecne bilbordy, spychając nas w największy hipnotyczny sen w historii ludzkości. By znaleźć coś realnego trzeba kopać naprawdę głęboko. Żyjemy w imperium bzdur. [...] Jestem równie prawdziwy co burger w restauracji.

Świat jest niebezpiecznym miejscem, Elliocie, nie z powodu tych, którzy czynią zło, ale z powodu tych, którzy widzą zło i nic nie robią. 


Podsumowując, ,,Mr. Robot'' nie jest produkcją dla każdego i z pewnością nie zachwyca od pierwszej minuty (chyba, że mówimy o doznaniach estetycznych). Mimo to jest serialem wyłamującym się z sztywnych ram; kadry wyglądają tu inaczej, postacie nie wpisują się w żadne zasady, a problem chorób psychicznych ugryziony jest z całkiem innej strony.

Ps. Zdradzę, że to pierwszy serial po którym załapałam tzw. kaca. W sumie nadal się z niego zbieram, odliczając jednocześnie dni do trzeciego sezonu ,,Mr. Robot''.

Ps2. Lubicie takie cięższe, ambitniejsze klimaty w serialach?  Czy może wspominane wątki choćby psychologiczne was odstraszają?

6

Dokumento-pamiętnik, czyli jedną nogą w Londynie! / ,,Herbatka o piątej'' Billy Bilson

Ostatnio przywykłam mówić, że nie czytam jednego gatunku. O ile jeszcze rok temu zamykałam się na romanse i młodzieżówki tak teraz w mojej biblioteczce jest istny misz-masz, ale muszę się przyznać, że reportaży jeszcze nigdy nie czytałam - do teraz!

Książkę można kupić m.in na Woblink.
15
Template by Elmo